W Rosji trwają właśnie trzydniowe wybory prezydenckie. Głos można oddać w godzinach 8-20 do 17 marca. Rosjanie mogą zagłosować na Władimira Putina, Nikołaja Charitonowa, Władisława Dawankowa i Leonida Słuckiego, choć wiadomo, kto zostanie zwycięzcą. Wszyscy kontrkandydaci dotychczasowego prezydenta pozostają lojalni wobec Kremla.
Jak donosi The Moscow Times, przeciwnicy Putina w ramach protestu
wlewają do urn płyn
antyseptyczny, którym w przeszłości oblewano opozycjonistów. W ten sposób ciecz niszczy wypełnione karty do głosowania. Taka sytuacja miała miejsce w co najmniej siedmiu regionach.
Przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Ełła Pamfiłowa twierdzi, że osoby odpowiedzialne za bojkot "zeznały, że otrzymały zapłatę za wlanie płynu do urn". Jednocześnie miały być nieświadome odpowiedzialności karnej.
Kobiecie, która wlała płyn do urny w Moskwie, grozi do pięciu lat pozbawienia wolności za utrudnianie głosowania. Jednocześnie rosyjskie władze deklarują, że "zniszczone głosy i tak zostaną policzone".
Wśród innych incydentów odnotowano
podpalenia urn i kabin do głosowania
. Z kolei w Petersburgu jedna z mieszkanek rzuciła w lokal wyborczy koktajlem Mołotowa.