Ksiądz Michał Woźnicki
, kontrowersyjny duchowny wydalony z zakonu Salezjanów, usłyszał wczoraj w Poznaniu kolejne zarzuty. Tym razem dotyczą one kierowania gróźb karalnych i znieważania grupy osób. Woźnicki nie przyznał się do winy, po wyjściu z komisariatu modlił się pod budynkiem z grupą wspierających go wiernych.
Przypomnijmy, że Woźnicki zasłynął m.in. wygłaszaniem kontrowersyjnych
kazań
transmitowanych w sieci. Ostatnio ostrzegał m.in. przed socjalistyczną ochroną zdrowia i krytykował wygląd kobiet w sporcie, w tym tatuaże Ewy Swobody. Początkowo Woźnicki głosił swoje "nauki" w nielegalnej kaplicy, którą zorganizował sobie w zakonie Salezjanów, z którego został wydalony. Ponieważ zgromadzeniu udało się w końcu doprowadzić do jego eksmisji, obecnie transmituje swoje "nabożeństwa" z prywatnych domów wspierających go osób.
Woźnicki został
wydalony
z zakonu oraz objęty karą suspensy czyli zakazu sprawowania czynności wynikających ze stanu kapłańskiego. Postępowanie w jego sprawie wszczęto w Watykanie, który oskarżył go o herezję i schizmę, ponieważ nie uznaje on obecnego papieża. Wciąż jednak pozostaje kapłanem, choć nie działa z upoważnienia żadnej władzy kościelnej.
Wczoraj Woźnicki stawił się w
poznańskim komisariacie policji
. Pod budynkiem czekała na niego grupa sympatyków, która transmitowała w sieci swoją modlitwę. Później dołączył do nich sam Woźnicki. Duchowny usłyszał
dwa zarzuty
.
- Pierwszy dotyczy gróźb karalnych wobec osoby, a drugi znieważenia grupy osób ze względu na przynależność narodowościową - mówi w rozmowie z portalem epoznan.pl mł. asp. Marta Mróz z poznańskiej policji.
Pierwszy zarzut związany jest z groźbą śmierci wobec sędziego, który ogłaszał poprzedni wyrok w sprawie Woźnickiego. Duchowny powiedział mu wówczas, że
"czeka go sznur"
.
Drugi zarzut związany jest z wypowiedziami Woźnickiego na temat
Żydów
, np. o tym, że Holocaust był karą za zabicie Jezusa. Chodzi m.in. o to kazanie:
Dzień przed przesłuchaniem Woźnicki mówił, że wybiera się na komisariat. Podał też publicznie imię policjantki, która zajmuje się jego sprawą i stwierdził, że gdy kilka lat temu go przesłuchiwała wraz z koleżanką zachowywały się
"prowokująco",
bo były ubrane "w miniówy i duże dekolty". Twierdził też, że jest uwodzony w sądzie.
- To są kobiece gierki pod moim adresem - stwierdził.
Przypomnijmy, że zarzuty, które Woźnicki usłyszał w środę, to kolejne stawiane wobec duchownego. Wcześniej został już skazany na prace społeczne za antysemickie wypowiedzi, ma też zarzuty związane z obrażaniem policjantki.