Witold Tomaszewski
, rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej, alarmuje na Twitterze, że
władze Gdańska próbują walczyć z nadajnikami sieci komórkowych na dachach szkół
, tłumacząc to troską o zdrowie dzieci. Jak zauważa, takie działanie jest
"kontrproduktywne"
, bo "budowanie stacji naokoło spowoduje, że poziom PEM (pole elektromagnetyczne) wewnątrz budynków będzie wyższy niż gdyby stacja była na budynku".
Rzecznik UKE opublikował pismo podpisane przez wiceprezydent Gdańska, które
zakazuje
szkołom dzierżawy dachów w celu umieszczania na nich nadajników. Władze miasta szczególnie zaniepokojone są "stale rozwijającymi się technologiami", takimi jak 5G.
"Mając na uwadze zdrowie, jak również zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki uczniom gdańskich samorządowych placówek oświatowych oraz niejednoznaczność publikowanych badań w zakresie negatywnego wpływu promieniowania elektromagnetycznego w związku ze
stale rozwijającymi się technologiami telefonii komórkowej
, nie wyrażam zgody na montaż i eksploatację stacji bazowych telefonii komórkowej na budynkach jednostek oświatowych" - czytamy.
"
Zdrowie i dobre samopoczucie dzieci i młodzieży jest nadrzędne
względem potencjalnych pożytków z umowy dzierżawy" - pisze wicedyrektor.
Sprawę opisuje portal technologiczny CHIP, który tłumaczy, że
decyzja władz Gdańska jest sprzeczna z nauką
, bo "pole elektromagnetyczne (PEM) generowane przez stacje bazowe sieci komórkowych rośnie wraz z odległością urządzenia od nadajnika".
"Dlatego też im bardziej stacje bazowe zostaną odsunięte od szkół, tym znajdujące się tam urządzenia mobilne będą pracować z większą mocą, a tym samym emitować pole elektromagnetyczne o większej mocy" - tłumaczy
CHIP
.
Przypomnijmy, że walkę z 5G w szkołach próbował prowadzić m.in.
Kraśnik
.