Wardęga odpowiada na zarzuty o lekkomyślne narażenie uczestników wyprawy

Kontrowersyjny youtuber 

pod koniec sierpnia zorganizował 

, na który zabrał swoich widzów. Na początku października opublikował na YouTubie wideo z wyprawy pt. 

.

Nagranie wywołał jednak sporo kontrowersji. Wardęga został oskarżony o 

. Sprawę n Facebooku skomentował

, miłośnik krajów skandynawskich i organizator wycieczek po Islandii:

"Obejrzałem ten film z lekkim niepokojem, a przede wszystkim z niesmakiem. Z niepokojem i niesmakiem, bo nagle 

Na taką trasę zabiera ze sobą ludzi, w liczbie, którą trudno jest ogarnąć jednej osobie" - pisze Budzich.

"Kiedy widzę na filmie, że dwa tygodnie po zakończeniu naszej wspólnej wyprawy Sylwester Wardęga realizuje dokładnie ten sam plan, co do którego nie zrobił żadnego researchu - po prostu podpieprzył gotowca, ba, to nawet zabawne, ale używa dokładnie tych samych zdań, zwrotów, którymi posługuję się na szlaku (serio, jakbym słyszał siebie). Jednocześnie w sieci kreuje się na sumienie polskich youtuberów i influencerów, który wytyka innym hipokryzję, brak oryginalności czy oszukiwanie widzów, to 

" - pisze Budzich.

Wardęga już wtedy odpowiedział Budzichowi w komentarzach. YouTuber zarzucił przewodnikowi "dużo kłamstw" i grozi, że "

, które skrupulatnie rozprawią się z tym, co zostało napisane".

Pisaliśmy o tym tutaj:

Teraz w odpowiedzi na komentarz Budzicha

.

- Jak wiecie w lipcu byłem na Islandii i przechodziłem z plecakiem popularny szlak turystyczny. Z racji tego, że szlak jest na tyle przyjemny, że przechodzą go dzieci oraz emeryci, a widoki są naprawdę cudowne to wpadłem na pomysł, że byłoby super organizować takie wyprawy z widzami. Ja na pierwszej wyprawie byłem z Maciejem Budzichem.

. Zapytałem go także o to 3 raz na dzień przed wylotem, również poklepywał mnie po plecach - mówi Wardega na nagraniu.

YouTuber wyjaśnia, że na wyprawę zabrał

- Maciej zarzuca mi, że na wyprawę zabrałem 20 osób i jest to liczba, którą ciężko na wyprawie ogarnąć jednej osobie - dodaje.

Wardęga odnosi się także do zarzutów o to, że

, przez co miał być nieprzygotowany do wyprawy. YouTuber na nagraniu pokazuje fakturę, na której widać, że przed wyprawą kupił krem.

YouTuber odniósł się także do zarzutu, że odłączył się od grupy i by z powrotem do niej dotrzeć korzystał z Google Maps:

- Na moim wideo widać, że korzystam z Pocket Air. Szlak jednak jest na tyle dobrze oznaczony i na tyle przystępny, że Maciek sam mówiłeś, że nie potrzeba aplikacji, bo nie można się zgubić - wyjaśnia.

Mężczyzna tłumaczy też, że

, ponieważ nie podobało mu się to, że przewodnik naśmiewał się z ludzi z poprzedniej wyprawy, którzy mieli kłopot z przejściem trasy:

-

. Opowiadał mi np. o popularnym blogerze Arturze, który nie dał rady wykonać szlaku i się poddał. Opowiadał mi też o kobiecie, która płakała i na czworaka przechodziła delikatną grań

- tłumaczy.

Wardęga odnosi się także do zarzutów o

. YouTuber wskazuje, że podczas wyprawy z Budzichem,

.

- Lecąc dronem tak zapatrzył się w telefon, że

- wyjaśnia Wardęga.

YouTuber zarzuca Budzichowi, że

, nie chciał wystawić mu także faktury, mimo, że prowadzi firmę:

-

ć, a kiedy komuś stanie się krzywda umyć ręce - mówi Wardęga.

Wardęga odniósł się także do zarzutów o to, że na wyprawę z Budzichem

. Wardęga przyznaje, że nie zabrał czapki, ale zamierzał ją kupić. Wyjaśnia też, że odbyło się to bez interwencji Budzicha. Pokazuje screeny z rozmowy z innym uczestnikiem wyprawy, który twierdzi, tak jak Wardęga, że

:

YouTuber w nagranym wideo wyjaśnia, że

ponieważ jest to

. On podczas swojej wyprawy nie zboczył ze szlaku. Pokazał także

.

Według Wardęgi cała sytuacja była stworzona przez Budzicha

, ponieważ

.