
fot. Instagram @agnieszkawlodarczykofficial
W drugiej połowie stycznia
agencja antydopingowa USADA
podjęła decyzję w sprawie
Roberta Karasia
i
zawiesiła go na 8 lat
za stosowanie niedozwolonych środków. Kara ma być tak surowa, ponieważ Karaś w ciągu dekady dwukrotnie złamał przepisy antydopingowe.
Jak kilkanaście dni temu Karaś przekonywał w programie
Dzień Dobry TVN
nie żałuje, że wówczas przyjął nielegalne środki
. Wyjawił też, że teraz będzie reprezentował Bahrajn, gdzie obecnie mieszka ze swoją żoną Agnieszką Włodarczyk:
- Nic nie straciłem sportowo, bo nadal mogę robić sobie wyzwania. Mogę teraz wyjść zrobić 10-krotnego Ironmana i nadal będzie o tym głośno. Mnie wspiera Królestwo Bahrajnu i moi sponsorzy. Im nie zależy, żebym startował w zawodach. Mogę pokazywać sport zupełnie inaczej. Nigdy na tych zawodach nie zarobiłem ani złotówki. Musiałem za nie płacić - stwierdził.
- Chyba nie żałuję, że wziąłem te środki, bo inaczej nie byłbym teraz w Bahrajnie.
Nie cofnąłbym czasu, pomimo tego hejtu śpię
spokojnie
. Bahrajn jest moim głównym sponsorem. Miałem kontakt z osobą, która jest w rodzinie królewskiej i bardzo chciała mi pomóc. Wiedziała, czym się zajmuję i jakie rzeczy robię i chciała to wykorzystać do promocji swojego kraju. Dlatego z dumą będę reprezentował Bahrajn - mówił wówczas Karaś.
Sportowca bardzo mocno
wspiera w karierze jego żona
. Wczoraj opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym zdecydowała się na pokazanie, jak wiele wysiłku i cierpienia kosztuje jej męża rozwijanie swojej kariery sportowej:
"Robert nie pokazuje, jak wygląda po zawodach. Nie mówi o bólu, ani o tym, jak wyniszczający jest taki wysiłek. Byłam z nim po wielogodzinnym wyzwaniu i widziałam to na własne oczy - pisze.
Po zawodach niektórych rzeczy nie pamięta. Majaczy, pyta kim jestem... Cierpi przeokrutnie
. Niezależnie od tego, jak jest silny i jak niesamowitych rzeczy dokonuje, jest po prostu człowiekiem. Podziwiam go nieustannie, a jednocześnie jest mi go ogromnie szkoda" - relacjonowała Włodarczyk.
"To tylko część tej pracy, której nie widać. Robert jest przygotowany do takiego wysiłku - to efekt miesięcy treningów. To, co widać tutaj, to ostatnie godziny po starcie, połączone z ogromnym deficytem snu. Nasze życie i treningi to nie tylko cierpienie. To, co dzieje się po zawodach, to skrajność - ale to właśnie cena, jaką płaci się za przekraczanie własnych granic" - dodała.

fot. Instagram @agnieszkawlodarczykofficial
Wpis Włodarczyk spotkał się jednak z wieloma krytycznymi komentarzami obserwatorów:



fot. Instagram @agnieszkawlodarczykofficial