Wczoraj
liderka Strajku Kobiet
Marta Lempart
protestowała przed warszawską
siedzibą Prawa i Sprawiedliwości
. Miała być to "akcja ostrzegawcza" przed protestami zapowiadanymi na 1 grudnia.
Wówczas uczestnicy protestów mają sprzeciwić się zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego i stworzeniu "rejestru ciąż".
Liderka Strajku Kobiet wygłosiła przemówienie i
oblała czerwoną farbą okolice wejścia do budynku
, w którym mieści się siedziba Prawa i Sprawiedliwości. Farba miała symbolizować krew:
- Powodem do aborcji nie będzie nawet to, że ciąża będzie pochodzić z przestępstwa, zagrożenie zdrowia także. Będzie karanie kobiet więzieniem za aborcję - przestrzegała.
Zobaczyła to
pani sprzątająca budynek
i teren przed nim:
-
Co tu zrobione jest? Kto to tak zrobił?
- krzyczała.
Lempart na żądanie kobiety, by "teraz umyła" drzwi, odparła: - Nie.
-
Jak to nie? Pani myśli, że za co mi płacą? Że miliony zarabiam?
- odpowiedziała.