fot. East News
Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przyznała w rozmowie z Gazetą.pl, że jest rozczarowana
nieobecnością kobiet
przy podpisaniu umowy koalicyjnej, tym bardziej, że w Koalicji Obywatelskiej są też szefowe partii.
- To była kwestia decyzji politycznej. Dopełnieniem tego obrazka był fakt, że była tam jedna kobieta, która podawała panom dokumenty do podpisania. Powtórkę tego miałyśmy w Sejmie, kiedy magicznie znalazło się miejsce dla kobiet, bo były potrzebne sekretarzynie do pomocy marszałkowi seniorowi w prowadzeniu obrad - podkreśliła.
Dziennikarka prowadząca program poruszyła również kwestię braku zgody na liberalizację prawa aborcyjnego ze strony Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy proponują referendum w tej sprawie. Z kolei KO i Lewica chcą umożliwić przerwanie ciąży do 12. tygodnia życia.
- Myślę, że mamy
bardzo groźnych przeciwników
i bardzo słabych sojuszników. Mamy bardzo groźnych przeciwników w osobie marszałka Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Przypomnę, że pan Kosiniak-Kamysz kampanię na rzecz zakazu aborcji zaczął trzy dni po wyborach. My jeszcze milczałyśmy, a on już wrzeszczał na Donalda Tuska, że aborcji nie będzie, że oni się nigdy nie zgodzą. Oni się nie cofną przed niczym - oceniła.
Tymczasem z sondażu United Surveys wynika, że 34,7 procent Polaków popiera legalną aborcję do 12. tygodnia życia, bez względu na przesłanki. Z kolei przywrócenie tzw. kompromisu aborcyjnego opowiedziało się 20,8 procent Polaków. 12,5 procent respondentów chce zorganizowania referendum w tej sprawie. Jedynie 9 procent badanych opowiada się za całkowitym zakazem aborcji.