fot. East News
30 listopada formalnie zakończyła prace
podkomisja smoleńska
pod kierownictwem
Antoniego Macierewicza
. Wciąż jednak nie opublikowano raportu końcowego, który - co na każdym kroku podkreśla szef podkomisji - "jest gotowy". Nie wiadomo więc dokładnie, nad czym pracowała komisja ani jakie są efekty jej prac.
Tajemnicą do tej pory były również
koszty
działania podkomisji Macierewicza. Wnioski o ich ujawnienie wielokrotnie składał senator KO
Krzysztof Brejza
, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Pod koniec listopada wygrał proces w tej sprawie, sąd administracyjny zobowiązał ministra obrony narodowej do odpowiedzi na wnioski senatora.
Tymczasem tygodnik
Sieci
informuje, że przez sześć lat działania podkomisji kosztowały prawie
25 mln zł.
"Ta informacja do tej pory była bardzo ściśle strzeżona. Być może dlatego, że zbyt wielu osobom zależało na tym, by zdyskredytować i najchętniej ośmieszyć prace podkomisji MON (…). Wiele aspektów sprawy nie zostało wyjaśnionych przez poprzedników od razu, tym trudniejsza była więc praca, której podjęli się po kilku latach (…) eksperci zgromadzeni wokół Antoniego Macierewicza. Prace oficjalnie zakończyły się 30 listopada 2021 r. Przez sześć lat kosztowały one polskiego podatnika
24 566 881,94 zł
(…). Eksperci podkreślają: badanie takiej katastrofy musi kosztować. I wszędzie na świecie kosztuje dużo" - pisze
Sieci
.
Najwięcej na działania podkomisji z budżetu MON wydano w 2019 roku: 7 684 261 zł. W 2018 r. było to 6 811 957 zł.
Nie wiadomo jednak, na co wydano te pieniądze. Według ustaleń
Sieci
, najwięcej kosztować miała
współpraca
z amerykańskim Narodowym Instytutem Badań Lotniczych przy uniwersytecie w Wichita.
"Nasi rozmówcy podkreślają, że Antoni Macierewicz angażował współpracowników z zagranicy nie dla własnego widzimisię. Warto przypomnieć atmosferę, w jakiej powstawała podkomisja. Powszechna nieufność do poprzednich badań zderzała się z
medialną nagonką na naukowców
, którzy starali się prowadzić prace bez wykluczania jakichkolwiek tez na początku" - pisze Sieci, podkreślając, że "ponowne zbadanie wypadku lotniczego było konieczne".