Sztokholm, 27.03.2020. Szwedzi mimo pandemii licznie odwiedzają restauracje. Fot. EastNews
Podczas gdy większość państw w Europie w reakcji na rozwój pandemii zaostrza restrykcje i zaleca niewychodzenie z domów,
Szwecja
zdaje się
biernie obserwować koronakryzys
. W kraju wykryto 3 460 przypadków koronawirusa, zmarło 110 osób. Wciąż otwarte są jednak
stoki narciarskie, restauracje i puby,
zaostrzono jedynie środki ostrożności.
Władze
zalecają zachowywanie dystansu
, ale tylko osoby powyżej 70. roku życia proszone są o pozostanie w domu. Nie zamknięto granic, nie zaleca się podróżować, ale nie jest to zakazane.
Otwarte są szkoły podstawowe i przedszkola
, uczelnie wyższe przeszły na naukę zdalną.
W opinii
Lionela Laurenta
, publicysty Bloomberga bierna polityka władz Szwecji wynika z dwóch czynników:
troski o gospodarkę
, która już teraz stoi w obliczu recesji i
obawy o utratę zaufania społecznego
. W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie bierność władz wywoływała protesty, mieszkańcy Szwecji - jak pisze Laurent -
"wydają się bardziej zaniepokojeni załamaniem porządku, który może wywołać lockdown"
.
Strategię Szwecji krytykują niektórzy eksperci. Epidemiolog
Fredrik Elgh
uznaje ją za "wielki eksperyment, który może pójść szaleńczo źle", a analityk
Marcus Carlsson
stwierdza, że to "rosyjska ruletka". Głosy krytyki płyną też z sąsiedniej Norwegii, ale i z lokalnych mediów. Te krytykują władze przede wszystkim za to, że
nie zorganizowały pomocy dla Szwedów
, którzy utknęli za granicą.
W odpowiedzi na krytykę rząd ogłosił wczoraj
zakaz organizowania imprez powyżej 50 osób
. Zacznie on obowiązywać w niedzielę.
Premier
Stefan Loevfen
, pytany przez dziennikarzy o strategię walki z koronawirusem uznał, że
"opiera się na odpowiedzialności jednostek"
.
- Nie da się wszystkiego określić w przepisach ani zakazać - podkreślił.