fot. Przemysław Świderski/ Dziennik Bałtycki
Skrzyżowanie ulic Jaskółczej, Śluzy i Jałmużniczej w Gdańsku
zostało
zamknięte
dla samochodów do 22 września. Wszystko w
powodu "plaży"
, powstałej w ramach Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu.
Okazuje się, że
w tym miejscu funkcjonuje największa w mieście poradnia kardiologiczna
. Przez "plażę" karetki z pacjentami muszą korzystać z objazdu, co znacznie wydłuża ich trasę:
-
Urzędnikom zabrakło wyobraźni
, albo wiedzy, że w tym miejscu znajduje się największa Poradnia Kardiologiczna w Trójmieście.
Pracuje w niej 18 kardiologów.
Każdego dnia w Poradni przyjmowane są setki pacjentów, dzieci i dorosłych z problemami kardiologicznymi.
Część z nich, u których wystąpiło zatrzymanie krążenia, przywożą karetki.
Od momentu powstania „plaży” karetki mają utrudniony dojazd, muszą jeździć objazdem, co zajmuje więcej czasu, a wszyscy wiemy, że w przypadku problemów kardiologicznych czas odgrywa najważniejszą rolę - mówi w rozmowie z
Dziennikiem Bałtyckim
Andrzej Lato, prezes Centrum Zdrowia Eter-Med, w którego skład wchodzi m.in. Poradnia Kardiologiczna przy ul. Jaskółczej.
"Plaża" w swoim założeniu miała być miejscem przyjaznym spotkaniom sąsiedzkich.
Znajdują się tu leżaki, palmy, stanowiska do zabawy i zajęć plastycznych dla najmłodszych.
Oprócz tego organizowane są tu też różnego rodzaju warsztaty, konkursy i rodzinne turnieje.
Mimo idei godnej pochwały,
"plaża" wywołuje kontrowersje i utrudniania.
Interpelację do prezydent Gdańska w tej sprawie złożył radny PiS, Andrzej Skiba:
- Chcę, by gdańszczanie dowiedzieli się o kulisach tego wątpliwego przedsięwzięcia. Czekamy na odpowiedź, kto z kim konsultował ten pomysł, kto zarobił na całym wydarzeniu i, co chyba najważniejsze, dlaczego wybrano taką lokalizację, która wyraźnie utrudnia dojazd do pobliskiej przychodni – mówił przedwczoraj Dziennikowi Bałtyckiemu radny Skiba.
- Czy kiedy mamy wybitnie jesienną pogodę, potrzebujemy "piaskownicy" i leżaków?
Podobnie jak wielu gdańszczan, bardzo w to wątpię. Uważam, że mieszkańcy bardziej ucieszyliby się z innych wydatków. Wielu z nich zwraca uwagę na rozsypujące się kamienice, na zaniedbane podwórka i inne sprawy, które są naprawdę ważne dla lokalnej społeczności. A na nie, zdaniem władz Gdańska, brakuje pieniędzy – mówił radny.
Miasto odpiera zarzuty
i tłumaczy, że "akcja ma na celu uświadomienie mieszkańcom, że ulica nie jest wyłącznie miejscem służącym do jazdy samochodem, ale może stać się przestrzenią należącą do mieszkańców, z której każdy może korzystać w aktywny sposób".