Aktywistka Justyna Samolińska
opisała wczoraj sytuację, która spotkała ją
podczas interwencji przeprowadzanej z Kancelarią Sprawiedliwości Społecznej
. Para z dwójką dzieci nie miała się gdzie podziać, ponieważ odziedziczyła po rodzicach alkoholikach długi. W związku z tym
rodzina zajęła pustostan na ulicy Grochowskiej w Warszawie
. Odświeżyła, założyła zamki i zamieszkała w nim.
Pod ich nieobecność administracja wymieniła zamki.
Zamknęła cały ich dobytek. Para postanowiła ponownie wejść do pustostanu. Administracja
wezwała policję
i, jak się okazało,
funkcjonariusz odmówił eksmisji dzikich lokatorów
:
"
Jest proszę państwa zima, w Polsce nie wolno eksmitować w okresie ochronnym.
Żeby kogoś eksmitować, trzeba mieć wyrok eksmisyjny, państwo go nie macie. To że ci państwo nie mają prawa do użytkowania do lokalu nie oznacza, że nie weszli w posiadanie: mieszkają, a więc posiadają.
Jak chcą to państwo załatwiać to w sądzie, a nie ze mną, ja nikogo znikąd nie będę wyrzucał, małych dzieci w styczniu na bruk.
I powiem wam, że jak się człowiek nie spodziewa dobrego, to potem może się podwójnie cieszyć!" - pisze Samolińska.