Kilka dni temu w sieci pojawiła się rozmowa Żurnalisty z
Ewą Minge
. Projektantka wypowiedziała się na temat
feminizmu.
Stwierdziła, że to "totalna głupota":
- Ja uważam, że
feminizm to jest jakaś totalna głupota.
Bo jak świat światem kobiety rządziły tym światem. Byłyśmy szyją niejednej głowy i to mądrą szyją. Uważam, że
pozbywamy się ogromnego pierwiastka kobiecości
. Uważam, że ja nigdy nie odczułam w żaden sposób tego, że jestem kobietą i jestem w czymś gorsza. Mało tego, jeżeli kiedykolwiek gdzieś tam coś się tliło i coś się działo, to potrafiłam taką ripostę dać, tak się zaprezentować w ciągu trzech pierwszych minut, że pan siadał i nie było żadnej dyskusji - stwierdziła Minge.
Jej słowa wywołały falę oburzenia wśród internautów:
W związku z nim Minge postanowiła dodatkowo
opublikować wpis
na Instagramie dotyczący jej wypowiedzi na temat feminizmu. Stwierdziła, że dzisiejszy feminizm
nie ma nic wspólnego z prawdziwymi feministkami
walczącymi o prawa kobiet:
"Afera medialna i burza z powodu mojego stwierdzenia w wywiadzie z @zurnalistapl, wyrwanego jak tłusta przynęta z kontekstu i całej 1,5 h rozmowy. Tym, którzy odsłuchali i zalewają mnie dosłownie podziękowaniami i uznaniem i ja dziękuje. Nie za zgodność poglądów, a za te 1,5 h odsłuchania i zrozumienia. Mediom, które przedrukowują głupoty, radzę posłuchać. Moi drodzy zwolennicy dzisiejszego feminizmu... O co chodzi?
Czy to mężczyźni wrzucają na swoje profile w social mediach gołe dupy, wycierają ekran silikonami powiększonymi do rozmiaru arbuzów
i grzeją wyobraźnie? Czy tylko ja zauważyłam, że nasze prababki, prawdziwe feministki, walczące o równe prawa kobiet przewracają się w grobie z tego m.in. powodu? Od wielu lat powtarzam swój własny slogan zapożyczony przez liczne feministki z kongresu, na którym go wypowiedziałam, że to MY KOBIETY RODZIMY I WYCHOWUJEMY MĘŻCZYZN i dzięki narzędziom, jakie wywalczyły nasze prababki, w przeważającej mierze zależy, czy będą oni wychowani w szacunku do kobiet, czy będą je postrzegali jako równouprawnione partnerki, czy kawał mięsa z otworami, który nagminnie ślizga mi się na ekranie telefonu, jak tylko włączę social media
"
-
napisała Minge.
Dodała, że to kobiety same
przyczyniają się do utrwalania dyskryminujących zachowań
:
"To kobiety ustawiały się w kolejce pod domem Hefnera, żeby włożyć na głowę różowe uszy. Nikt ich nie łapał, nie dyskryminował na siłę. Dopóki będziemy same skupiały uwagę świata na seksistowskich obrazkach, osobiście produkując je w celach autopromocji, dopóty będziemy postrzegane jako narzędzie do zaspokajania potrzeb nadrzędnego samca"
- stwierdziła.
"Osobiście przeszłam przez piekło i próbę dominacji potwora w spodniach a w zasadzie przyciasnych w kroku spodenkach i dlatego, że wychowały mnie twarde, prawdziwe, pełne honoru i godności feministki, wyrwałam się spod jego marzeń o dominacji i radzę sobie w życiu bez obejmowania obfitym biustem czyjegokolwiek czoła, aby na chwile mu świat przesłonić. Tak, dzisiejszy feminizm to iluzja i głupota. Jeżeli feministki nie zrozumieją, że najgorszym wrogiem kobiety jest druga kobieta, to będziemy, drogie Panie w wiecznej du*ie. Pani, której du*ę zapożyczyłam z profilu, przepraszam i dziękuję (...)" - dodała.
Słowa Minge natychmiast skomentowała
Maja Staśko
, która stwierdziła, że ze słów projektantki bije
"pogarda do innych kobiet, ich ciał i decyzji":
"Feminizm to codzienna walka z przemocą seksualną, wsparcie dla opiekunek osób z niepełnosprawnościami, pomoc samodzielnym markom i osobom w niechcianej ciąży. Osobom niezamożnym, samotnym, silnym i w kryzysie.
Jeśli ktoś to sprowadza do "dupy",
fetyszyzuje i demonizuje ruch, który codziennie ratuje ludziom życia -
to świadczy o nim.
(...) Tego typu zniechęcanie do feministek walczących z tymi zjawiskami nie zniszczą siły pomocy i solidarności. Takie treści to ignorancja i wstyd. Duże rozczarowanie" - napisała Staśko.
Do słów, które padły z ust Minge u Żurnalisty odniosła się także
feministka Martyna Kaczmarek:
"Uważam, że
mówienie takich rzeczy to jest totalna głupota
[...] Feministki walczyły (i ginęły w tej walce), abyśmy miały dzisiaj prawa wyborcze, lub żeby pani Ewa Minge mogła zarabiać i mieć je na własnym koncie w banku... I mean, serio?" - napisała na InstaStories.
Z kolei projektantce
przyklasnęła żona polityka PiS Marianna Schreiber
. Stwierdziła, że feministki sprowadzają "kobiecość do aborcji na życzenie, nieakceptowania i obrażania innych ze względu na ich poglądy, znieważenia symboli i tradycji, sprowadzenia kobiecości do kwestii związanych z seksualnością".
"Dla mnie feminizm to walka o równouprawnienie płci - co w praktyce, w przypadku Polski, w jakimś stopniu już się zrealizowało. (...) Ja uważałam się za feministkę - za osobę równą mężczyznom. Tak, w niektórych rzeczach czuję się słabsza, ale w innych czuję się lepsza niż przeciętny mężczyzna. Ludzie są różni, ale nie znaczy to automatycznie, że są lepsi czy gorsi. (...) Feminizm to słuszna walka o równouprawnienie kobiet, natomiast to, co prezentują rodzime feministki, to promowanie własnych osób, skrajnie lewicowa ideologia oraz antagonizowanie płci" - napisała Schreiber.