Były kanclerz Niemiec
Gerhard Schroeder zdecydował się na wyjazd do stolicy Rosji
. Polityk chwali Moskwę mówiąc, że to piękne miasto. Jednocześnie SPD rozważa wyrzucenie go z partii za swoje stanowisko w sprawie wojny w Ukrainie.
W marcu niemieckie media informowały, że
Schroeder poleciał do Moskwy, aby porozmawiać z Władimirem Putinem
o zakończeniu inwazji. Według dziennika Bild polityk, od lat pozostający z Putinem w "przyjacielskich" relacjach, nie konsultował tego wcześniej ani z niemieckim rządem ani nawet z kierownictwem swojej partii:
Teraz znowu pojechał do Rosji, choć jego pozycja w niemieckiej polityce jest mocno zagrożona.
-
Spędzam tu kilka urlopowych dni. Moskwa to piękne miasto
- powiedział korespondentowi n-tv Dirkowi Emmerichowi.
Dziennikarz niemieckiego telewizyjnego kanału informacyjnego zwrócił uwagę, że to niedaleko od siedziby Rosnieftu. Schroeder zrezygnował ze swoich funkcji w tym rosyjskim koncernie naftowym oraz oświadczył, że zrezygnuje z zaoferowanego mu stanowiska w radzie nadzorczej koncernu gazowego Gazprom.
- Czyżby? No tak, to prawda, ma pan rację - odpowiedział.
Dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung twierdzi, że Schroeder dalej chce utrzymać kontakty z Putinem. Polityk
nie wierzy w rozwiązanie militarne w Ukrainie
i krytykuje Zachód na dostarczaniu jej broni.
Pod koniec maja część przywilejów Schroedera jako byłego kanclerza została anulowana, m.in. zamknięto jego biuro.