fot. East News / Sag Harbor PD
Justin Timberlake
, który w tym tygodniu został aresztowany za jazdę pod wpływem alkoholu, po raz pierwszy odniósł się do incydentu. Podczas koncertu w Chicago artysta przyznał swoim fanom, że miał "ciężki tydzień".
Timberlake został zatrzymany w poniedziałek w miejscowości Sag Harbor, 100 km od Nowego Jorku. Policjanci zwrócili uwagę, że nie zatrzymał się przy znaku stop, a następnie nie trzymał się swojego pasa ruchu. Artysta został zatrzymany i poproszono go o poddanie się badaniu alkomatem, funkcjonariusze byli przekonani, że był pod wpływem alkoholu. Timberlake odmówił badania, a po krótkiej awanturze jego znajomych z policją został aresztowany.
Postawiono mu zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. On sam miał tłumaczyć, że wypił jedynie kieliszek Martini.
Mimo incydentu Timberlake kontynuuje trasę koncertową. W piątek zagrał koncert w Chicago, a ze sceny zwrócił się do swoich fanów:
-
To był ciężki tydzień. Wiem, że czasami ciężko mnie kochać, ale i tak nadal mnie kochacie
- dziękował im.
Timberlake ma stanąć przed sądem 26 lipca, w dzień, w którym odbędzie się jego koncert w Polsce. Organizator występu zapewnia w oświadczeniu dla Pudelka, że widowisko nie jest zagrożone, rozprawa zapewne będzie przeprowadzona zdalnie.
Sam artysta po incydencie stał się natomiast memem za sprawą słów, które miał powtarzać podczas zatrzymania. Policjant, który dokonywał aresztowania, był zbyt młody, aby rozpoznać Timberlake’a, ten natomiast wciąż miał powtarzać, że akcja
"zepsuje mu trasę"
. Na pytanie, jaką trasę, wielokrotnie odpowiadał:
"światową"
. Cytat szybko zyskał drugie życie na memach krążących po amerykańskim internecie.