fot. YouTube
Poseł
Łukasz Mejza
postanowił zabrać głos w
dyskusji o szkodliwości freak fightów
i wystąpił w youtubowym programie
Podwójne Dno
prowadzonym przez dwóch
patoinfluencerów
: Wielkiego Bu i Psychotropa. Mejza wyjaśniał m.in., że on sam widzi dużo dobrego we freak fightach, próbował też tłumaczyć się ze swoich afer, wyjaśniając, że wszystko zostało rozdmuchane przez media, a on sam nic złego nie zrobił.
Większość rozmowy poświęcono freak fightom, na temat których niedawno wypowiedział się nawet
Jarosław Kaczyński
. Zdaniem Mejzy to jest jednak tylko "temat zastępczy" rządu.
- Ta dyskusja, która przetacza się teraz przez całą Polskę dyskusja o zakazie freak fightów jest niczym innym jak tematem, jest tylko i wyłącznie chęcią przykrycia problemów rządu - mówił.
Jak dodał, on sam widzi we freak fightach dużo dobrego.
- Praktycznie każda organizacja polityczna każda partia krytykuje teraz freak fighty od prawa do lewa, również moja formacja, natomiast ja bym tutaj chciał zgłosić takie wotum separatum, zdanie odrębne - mówił.
Prowadzący zwrócili uwagę, że
freak fighty wyciągnęły wiele osób z patologii, czego ikoną może być np. Marta Linkiewicz.
- Mi też się we freak fightach wiele rzeczy nie podoba i mówię to wprost, ale potrafię znaleźć tam niezwykle pozytywne cechy. Ten proces przemiany, to spełnianie marzeń, epatowanie potem tym, pokazywanie, że się da, nieważne z jakiego miejsca wychodzimy, ważne w jakim miejscu kończymy, no to jak najbardziej pozytywna strona freak fightów - stwierdził Mejza.
- Marta, która była znana może z niezbyt chwalebnych zachowań w polskim internecie, przeszła fantastyczną przemianę. Jest teraz sportowcem, szczęśliwą kobietą, ma świetny związek, świetną rodzinę, podróżuje po świecie, pokazuje to w fenomenalny sposób. To
kto ma być wzorem dla młodzieży właśnie jak nie takie osoby
, które mimo licznych kłód rzucanych przez życie pod nogi potrafiły wejść na taki poziom, że teraz mogą być wzorami dla młodzieży?
- Ja na pewno za te słowa oberwę, zwłaszcza jako polityk prawicowy, ale ja naprawdę we freak fightach widzę bardzo dużo dobrego i jest to związane między innymi właśnie z tym, że daje się szansę ludziom, którzy nigdy w życiu tej szansy od losu by nie dostali - dodał.
- Jak słyszę ministra sportu pana Sławomira Nitrasa, który mówi o patologii we freak fightach jednocześnie podśpiewując i podskakując sobie na wydarzeniu partyjnym dla młodych ludzi do piosenki z 8 gwiazdkami, no to ja się pytam co jest większą patologią?
W dalszej części rozmowy Mejza próbował tłumaczyć się też z
afer
, które wokół niego narosły. Wyjaśniał, że wszystkie zostały rozdmuchane przez media, a on sam nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Ja jeszcze się dziwię, dlaczego ja jeszcze nie przeczytałem w polskim internecie, że to tak naprawdę nie Osama bin Laden stworzył Al-Kaidę, tylko
Łukasz Mejza jest największym terrorystą
, a teraz jeszcze robi interesy z Putinem, naprawdę powiedzieć można o każdym wszystko - mówił.
- Czy się to się komuś podoba, czy nie, na mnie wtedy widział rząd i po prostu ja o tym ataku wiedziałem trzy tygodnie wcześniej. Siedziałem tak jak teraz z dwoma kolegami, mówią Łukasz za trzy tygodnie ciebie zmiecie. Ja myślałem na początku, że to jest jakaś ukryta kamera, a oni mówią, za trzy 3 tygodnie będziesz miał taki atak, że nie będzie co zbierać, za dużo od ciebie zależy, byłeś w złym miejscu w złym czasie - opowiadał Mejza.
W podobnym tonie tłumaczył się z innych zarzutów np. tych dotyczących
rozliczeń dotacji,
sugerując, że wszystkie sprawy przeciwko niemu są wymyślone.
- Ja już słyszałem, że ja milion złotych jakiś miałem zwracać, nigdy żadnych pieniędzy zwracać nie miałem, ja byłem firmą szkoleniową, żadnych dotacji nie dostałem. (..) Tam nie ma podstaw, żeby postawić akt oskarżenia, ale
już tyle zainwestowali w to, że Mejza jest przestępcą, że to jest czarny charakter
, Mejzą dzieci straszą i tak dalej, no to trzeba coś temu Mejzie przybić, żeby na żółtym pasku było "Mejza z zarzutami". To jest właśnie ta stalinowska zasada:
daj mi człowieka, znajdzie się paragraf
- mówił.
- Fajnie wygląda Łukasz Mejza z 11 zarzutami na żółtym pasku, wielka sensacja, ale zarzuty dotyczą siedmiu oświadczeń majątkowych. Też uważam, że będą chcieli odpalać takie rzeczy przed wyborami prezydenckimi, to po prostu przejadę się jak walec po prokuraturze - dodał.