W poniedziałek w Brukseli doszło do starcia protestujących rolników z belgijską policją. Do miasta wjechało
kilkaset traktorów
, które spowodowały utrudnienia w ruchu oraz zablokowały drogę prowadzącą z dzielnicy europejskiej do centrum.
Demonstranci
podpalili opony
w pobliżu Ronda Schumana, gdzie instytucje unijne mają swoje siedziby, a także taranowali traktorami blokady policyjne. W ruch poszły również petardy. Funkcjonariusze zdecydowali się na wezwanie posiłków.
Za protestem stoi europejska organizacja Via Campesina, która reprezentuje małe i średnie gospodarstwa rolnicze. Uczestnicy żądają od Unii Europejskiej, żeby wycofała się z
umów o wolnym handlu
m.in. z krajami organizacji Mercosur, czyli Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem. Temat ten był omawiany podczas poniedziałkowego spotkania unijnych ministrów rolnictwa.
Rolnicy deklarują, że akceptują politykę klimatyczną UE, ale oczekują wsparcia i rezygnacji z umów, które pozwalają na import tańszych produktów z zagranicy. Taka ma właśnie być umowa UE-Mercosur, która zakłada niższe cła i kontyngenty na mięso oraz inne produkty. Protestującym nie podobają się również propozycje Komisji Europejskiej, np. ograniczenia wykorzystania gruntów rolnych w UE.
To już drugi brukselski protest. 1 lutego ponad tysiąc traktorów sparaliżowało stolicę Belgii podczas trwającego szczytu UE.
- Wracamy, aby powtórzyć nasz postulat numer jeden: zagwarantować rolnikom godziwe dochody. W tym celu musimy odejść od polityki wolnego handlu i deregulacji rynku - podkreślił przedstawiciel organizacji rolniczej Fugea, Timothee Petel w rozmowie z RTBF.
Przed poniedziałkowym spotkaniem minister rolnictwa Czesław Siekierski zapowiedział, że przedstawi argumenty za limitowaniem importu produktów ze wschodu.