Na początku sierpnia 2018 roku
warszawski Zarząd Zieleni
pochwalił się na swojej stronie internetowej akcją, w której
do koszenia traw w okolicach Mostu Gdańskiego
"zatrudniono" kozy i owce
. Wszystko dlatego, że rybitwy, mewy i sieweczki zakładały gniazda w niskiej roślinności. Gdyby doszło do tradycyjnego koszenia, mogłyby one zostać zniszczone.
- Ochrona naturalnych siedlisk zwierząt w Warszawie to jeden z naszych priorytetów. W ramach kontynuacji założeń projektu LIFE+, opiekujemy się kluczowymi gatunkami ptaków Doliny Środkowej Wisły.
Rybitwy, mewy i sieweczki lubią żyć i zakładać gniazda pośród niskiej roślinności.
Jednak, mimo koszenia, żyzna gleba powoduje szybkie odrastanie krzewów i drzew.
Aby nie naruszać naturalnych lęgowisk ptaków, wysłaliśmy tam w grudniu kozy i owce
. Pilotażowa akcja sprawdziła się - zwierzęta zjadają zarośla i tym samy w pełni naturalnie pomagają nam w pielęgnacji domów skrzydlatych mieszkańców wyspy - mówił wówczas Michał Olszewski, wiceprezydent m.st. Warszawy.
Okazuje się jednak, że coś poszło nie tak.
TVP3 Warszawa
poinformowało dziś o
martwych kozach
znalezionych w okolicach Mostu Gdańskiego.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy miała paść połowa z liczącego 60 sztuk stada.
Dawid Fabjański z Fundacji Animal Rescue Polska w rozmowie z TVP 3 Warszawa powiedział, że zwierzęta należały do obcokrajowca, który
"poniekąd bierze pieniądze z miasta za ten projekt, ale powierzył tą opiekę bezdomnemu na czarno".
Inna działaczka fundacji, Tamara Jastrzębska, poinformowała zaś, że "niektóre z odnalezionych zwłok są w stanie poważnego rozkładu, inne zwierzęta musiały paść stosunkowo niedawno".
- Z tego co rozmawialiśmy z osobą, która tu tego pilnuje,
spora część zwierząt została zakopana, a część zwierząt została wrzucona do Wisły
- dodała.