Onet
pisze dziś o swoich ustaleniach dotyczących
grafików w warszawskim pogotowiu
. Według informacji portalu, w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego
"Meditrans" fałszowano grafiki ratowników
, dopisując im fikcyjne dyżury w dni, które nie dyżurowali. Tak dyrekcja "Meditrans" miała radzić sobie z niedoborem pracowników w czasie strajku medyków.
Jak wyjaśnia Onet, w czasie strajku ratownicy zgłaszali
ograniczoną dyspozycyjność
, deklarując nawet trzykrotnie mniejszą liczbę godzin niż zwykle. W związku z tym ze stacji, z której zwykle wyjeżdżały 4 karetki, w skrajnym przypadku nie mogła wyjechać ani jedna, w mediach zapewniano jednak, że sytuacja jest pod kontrolą. Dyrekcja miała zakłamywać grafiki: najpierw akceptować te z lukami, a następnie - bez zgody i wiedzy ratowników -
dopisywać im dodatkowe dyżury
. Zdarzały się sytuacje, w których nowy ratownik, przychodząc pierwszy raz do pracy, w fikcyjnym grafiku pracował już od kilku dni.
Ratownicy z poszczególnych stacji sfałszowane grafiki pokazali redakcji Onetu, dodatkowe dyżury dopisywano na nich długopisem. Po każdym widnieje pieczątka i podpis dyrektora "Meditrans"
Karola Bielskiego
. Dyżury były całkowicie fikcyjne, bo ratownicy nie stawiali się na nich w pracy.
Portal zaznacza, że nie do końca wiadomo, w jakich celach dyrekcja wykorzystywała sfałszowaną dokumentację. Nie chodziło o oszukanie NFZ, bo ten informacje o dyżurach czerpie z systemu, który rejestruje tylko dyżury zaświadczane przez samych ratowników.
Rzecznik pogotowia "Meditrans" tłumaczy Onetowi, że harmonogramy pracy ratowników nie są "oficjalnym", a jedynie "planistycznym" narzędziem i w ciągu miesiąca zmieniają się wielokrotnie. Zapewnia, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem i zapisami umów. Sugestię, że ratownikom wpisywano dyżury w dni, w które nie dyżurowali nazywa
"absurdalną"
. Dodaje, że jeśli zdaniem dziennikarzy i pracowników dochodziło do nieprawidłowości, to powinni powiadomić prokuraturę.
Ratownicy uważają, że dyrekcja chciała ich
zastraszyć
. W ich kontraktach widnieją zapisy, według których w przypadku niestawienia się na dyżur na ratownika można nałożyć karę finansową.
- To był rodzaj bata na nas: przestańcie strajkować, stawiajcie się na dyżurach, a jak nie, to my sami wam je dopiszemy i wtedy będziecie musieli płacić - mówi Onetowi jeden z ratowników.
- Drugi powód wynika ze
strategii pudrowania trupa
. Pogotowie musi wykazywać przed Urzędem Marszałkowskim, że w pełni wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Grafiki, w wyniku strajku, zawierały ogromne luki. A na podstawie ich "poprawionej" wersji można było wykazać pełną gotowość systemu. Choć nie miało to zbyt wiele wspólnego z prawdą - dodaje.