22 lutego na Stadionie Łużniki w Moskwie odbył się koncert z okazji Dnia Obrońców Ojczyzny. Mieszkańcy byli zachęcani przez władze do udziału w nim,
oferując 500 rubli, czyli niecałe 30 zł
. Niektórzy byli także straszeni wyrzuceniem z pracy lub szkoły.
Jak informuje kanał telegramowy Możem Objasnit, w imprezie uczestniczyli głównie pracownicy rosyjskiego sektora publicznego. Widzowie byli też zwożeni do Moskwy autokarami z sąsiednich miejscowości.
Na miejscu okazało się, że
stadion nie jest ogrzewany
, więc zgromadzeni pomagali sobie kocami, darmową herbatą czy hot-dogami, jednak jedzenie bardzo szybko się skończyło.
- W pewnym momencie w kolejkach
zaczęły się kłótnie o kiełbaski
- relacjonował obecny na miejscu korespondent kanału.
Według Możem Objasnit organizatorzy uprzedzili ludzi, że drzwi stadionu zostaną zamknięte, gdy koncert się zacznie i nie będzie można wyjść, dlatego Rosjanie zaczęli opuszczać obiekt przed startem imprezy. Doradca szefa MSW Ukrainy Anton Heraszczenko opublikował na Twitterze nagranie, które pokazuje
tłumy uciekające z Łużników
.
Zdecydowano się na taki ruch prawdopodobnie po incydencie, do którego doszło rok temu w rocznicę aneksji Krymu. Wówczas widzowie opuszczali stadion jeszcze przed przemówieniem Władimira Putina.
- Ci, którzy zostali, zachowywali się dość biernie i nie odpowiadali na hasła skandowane przez prezenterów - podał korespondent.