Rada Miasta
Birmingham
ogłosiła wczoraj "faktyczne bankructwo". To sytuacja, która oznacza natychmiastowe wstrzymanie wszystkich wydatków z wyjątkiem tych najbardziej podstawowych: na opiekę zdrowotną, edukację czy pomoc społeczną. Bankructwo drugiego największego miasta w Wielkiej Brytanii wywołuje wiele komentarzy i obaw o kondycję samorządów w kraju, stało się też argumentem przeciwko Partii Pracy, która rządzi w Birmingham.
Jak poinformowały władze Birmingham, w budżecie miasta powstał ogromny
deficyt
, związany przede wszystkim z trudnościami w spłacie
roszczeń dotyczących równości wynagrodzeń
, które szacuje się na 650-760 mln funtów. To efekt wieloletniej batalii miasta ze związkami zawodowymi. Rada Miasta uznała, że nie jest w stanie spłacić tych zobowiązań i na podstawie sekcji 114 ogłosiła bankructwo. Do tego, jak informuje BBC, dochodzą koszty związane z wdrażaniem systemu informatycznego, które dodatkowo obciążają budżet.
"Od jakiegoś czasu jesteśmy świadomi poważnych problemów w Radzie Miejskiej Birmingham, spowodowanych nierozwiązaniem historycznych problemów związanych z płacami i nieudanym wdrożeniem IT. To niezwykle rozczarowujące - ale nie nieoczekiwane - że Birmingham wydało dzisiaj zawiadomienie na podstawie sekcji 114. Ponadto w zeszłym tygodniu napisałem również list do Birmingham, przypominając im o obowiązku, by pieniądze podatników były wydawane mądrze. Wszelkie decyzje podejmowane obecnie w celu rozwiązania problemów, które stworzono, muszą być przejrzyste i jasne" - napisał na Twitterze Lee Rowley, minister samorządu lokalnego.
Miasto ze skutkiem natychmiastowym
wstrzymało wszystkie wydatki
z wyjątkiem tych, do których obliguje je prawo: na oświatę, opiekę społeczną, wywóz śmieci czy ochronę zdrowia. Media nie mają wątpliwości, że cięcia wydatków wpłyną na kulturę, parki czy stan dróg. Pod znakiem zapytania stoją Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce, które mają odbyć się w Birmingham w 2026 roku.
Brytyjskie media zwracają uwagę, że bankructwo Birmingham to przejaw złej kondycji samorządów w kraju.
-
Samorząd lokalny stoi przed prawdziwą burzą.
Podobnie jak rady w całym kraju, jasne jest, że rada ta stoi przed bezprecedensowymi wyzwaniami finansowymi, począwszy od ogromnego wzrostu zapotrzebowania na opiekę społeczną dla dorosłych i dramatycznego spadku dochodów z tytułu stawek dla przedsiębiorstw, po wpływ szalejącej inflacji - komentowała sprawę Birmingham zastępczyni przewodniczącego Partii Pracy
Sharon Thompson
.
Jak przypomina The Guardian, bankructwo ogłosiło niedawno kilka mniejszych gmin, takich jak Woking, Croydon i Thurrock i wygląda na to, że wkrótce dołączą do nich kolejne. Komentatorzy zwracają uwagę na nieskuteczną pomoc rządową w tym zakresie.
Trudna sytuacja Birmingham stała się też argumentem
przeciwko Partii Pracy
. W radzie miasta, która jest jedną z największych w Europie zasiada 65 reprezentantów właśnie z ramienia Partii Pracy, 22 polityków Partii Konserwatywnej, 12 Liberalnych Demokratów i 2 Zielonych. Przeciwnicy laburzystów dowodzą, że bankructwo Birmingham to dowód na to, że partia nie radzi sobie z zarządzaniem finansami.