W 2018 roku w Lęborku doszło do
podpalenia jednej z kamienic
. Sprawcą był
18-letni wówczas Maciej D.
, który dopuścił się tego czynu z
zazdrości o partnerkę
. Kobieta mieszkała w tej kamienicy. Zginęło wówczas rodzeństwo partnerki podpalacza,
16-letnia siostra Agata i 13-letni brat Jan
. Oprócz tego jej 4-letni brat został ciężko poparzony. Siedmiu innych lokatorów kamienicy zostało rannych.
18-latek podpalił stertę śmieci leżącą pod drewnianymi schodami kamienicy. Mężczyzna został oskarżony o zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa czterech innych. W trakcie procesu przyznał się do winy i wyraził chęć zadośćuczynienia.
W pierwszym procesie Sąd Okręgowy w Słupsku skazał Macieja D. na
dożywocie
. Sprawca odwołał się jednak od wyroku. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Ten złagodził jednak wyrok i skazał mężczyznę na karę
25 lat pozbawienia wolności.
Sąd apelacyjny uznał, że podpalacz działał w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim, co oznacza, że nie zakładał świadomie i z premedytacją, że zginą ludzie.
Prokuratura Generalna wniosła
kasację
od wyroku i
domagała się dożywocia
. Ostatecznie jednak Sąd Najwyższy
utrzymał wyrok
Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
- Mimo obszerności kasacji oba te zarzuty są w stopniu oczywistym bezzasadne. Prokurator nie wskazuje, w czym miała się objawiać pozorność oceny dowodów przez sąd II instancji i na czym miałaby polegać dowolność tej oceny. Sąd apelacyjny w sposób bardzo skrupulatny, wnikliwy, wzorcowy, bardzo rzadko spotykany przeprowadził kontrolę odwoławczą w tej sprawie - uzasadniała sędzia Małgorzata Gierszon.
- Nie można mówić, że w ogóle je naruszył. Rozumowanie sądu apelacyjnego jest słuszne, poprawne, a jego ocenie żadną miarą nie można przypisać dowolności. To, co napisał sąd I instancji, że skazany jest osobą pozbawioną człowieczeństwa, nie znalazło odzwierciedlenia w materiale dowodowym sprawy - dodała.
Kobieta i jej
rodzina
uważają, że wyrok nie jest sprawiedliwy:
- Wyrok sądu I instancji był słuszny. Przez tego człowieka życie straciło dwoje dzieci, a reszta jak ma żyć po tym wszystkim? Nam życia naszych dzieci nikt nie zwróci. Nasz ból nie zniknie, a ten człowiek wyjdzie z więzienia, jak będzie miał 42 lata i będzie jeszcze bardziej zdemoralizowany.
Wyjdzie i będzie chciał się na nas zemścić
. Już się odgrażał - mówili bliscy ofiar.