Pod koniec grudnia w mediach pojawiła się informacja o
"pogrzebie abortowanych płodów" w Gończycach
w województwie mazowieckim. Jak relacjonował Gość Niedzielny, zorganizowała go
fundacja Nowy Nazaret
, a mszy przewodniczył biskup siedlecki Kazimierz Gurda.
"Zanurzone w formalinie miały "szczęście", bo nie trafiły do spalarni, jako medyczne odpady. Znalazły miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu parafialnym w Gończycach.
650 dzieci to ofiary aborcji i poronień samoistnych
. Zgodnie z prawem, o pochowanie ich - w sytuacji gdy po ciało nie zgłoszą się bliscy - może wystąpić każdy inny obywatel. Po raz pierwszy zbiorowy pochówek takich dzieci odbył się 15 lat temu w parafii św. Katarzyny na warszawskim Służewiu" - pisał
Gość Niedzielny
.
Po pogrzebie od razu pojawiły się pytania,
skąd pochodzą pochowane w trumnach płody
. W prawicowych mediach mówiono o "dzieciach z całego województwa mazowieckiego".
Gazeta Wyborcza
ustaliła, że żadnej ze szpitali warszawskich nie przyznaje się do współpracy z fundacją. Organizatorka pogrzebu -
Maria Bienkiewicz
, z którą rozmawiała
Wyborcza
, twierdziła, że
płody pochodzą ze szpitala w Otwocku
.
Dziennikarze zwracali jednak uwagę, że przedstawicielka fundacji Nowy Nazaret nie jest wiarygodna, mówiła m.in., że
"najmłodsze dziecko miało 6 tygodni"
, a sama "zawijała szczątki w pieluszki". Tymczasem sześciotygodniowy zarodek ma około 3 milimetry. Mówiła też o "dzieciach umierających po urodzeniu, którym ktoś pomaga".
Wątpliwości budzi też fakt, kto i gdzie miał przechowywać ponad 600 płodów i czy osoby, które doświadczyły poronień, były tego świadome i czy nie doszło do naruszenia ich danych osobowych. Pytania pojawiające się w mediach dotyczyły też bezpieczeństwa epidemicznego "pogrzebu".
Jak informuje Gazeta.pl,
sprawą zajmuje się sanepid
. "Działania wyjaśniające" miał zlecić
Przemysław Rzodkiewicz, Mazowiecki Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny
.
- Sprawę prowadzi w tej chwili Oddział Nadzoru Higieny Komunalnej naszej instytucji. (...) W wyjaśnienie poszczególnych aspektów przedstawionej historii zostali zaangażowani Państwowi Powiatowi Inspektorzy z kilku powiatów - mówi Gazecie.pl
Joanna Narożniak
, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.