Władze
Trzebnicy
koło stacji PKP wybudowały
nowe centrum przesiadkowe z ośmioma stanowiskami dla autobusów
. Kosztowało ono
2 miliony złotych
. Niestety, jak się okazuje, po 5 miesiącach od otwarcia dworca
mieszkańcy nadal nie mogą z niego skorzystać.
Okazuje się, że
przewoźnik nie chce jeździć po drodze prowadzącej do dworca, ponieważ jest ona zbyt stroma.
- Nikt się tego nie spodziewał. Przy projektowaniu dworca autobusowego nikt nie przewidział, że będzie problem dla autobusów - przyznał burmistrz Trzebnicy Marek Długozima.
Radna gminy Trzebnica Renata Bujak-Ziółkowska w rozmowie z TVN24 dodaje, że
"droga jest śliska, nierówna i przewoźnicy nie chcą tu przyjeżdżać, bo niszczą się autobusy".
Burmistrz zapowiada przebudowę podjazdu.
Okazuje się, że problemem nowego centrum przesiadkowego jest też jego lokalizacja:
-
Lokalizacja jest bardzo zła.
Dla ludzi starszych, w ogóle dla mieszkańców, dla ich wygody, to nawet przy takich niewielkich odległościach jakie są w Trzebnicy, jest to duża uciążliwość - oceniła radna Renata Bujak-Ziółkowska.
Redaktor naczelny
Nowej Gazety Trzebnickiej
Daniel Długosz dodaje, że
zbudowany przez miasta dworzec nie ma nawet poczekalni:
- Ten dworzec wygląda właściwie jak przystanek przelotowy, a nie dworzec, bo tu nie ma ani poczekalni, nie ma żadnego budynku - zwraca uwagę w rozmowie z TVN24.