fot. East News
W kilku europejskich krajach doszło do
protestów branży lotniczej.
W Belgii strajkują załogi pokładowe
Ryanaira
oraz
Brussels Airlines
. Na dziś i jutro protesty szykują pracownicy irlandzkiego przewoźnika w Hiszpanii, we Włoszech, Francji oraz Portugalii.
W związku z tym linie lotnicze muszą
odwołać setki połączeń.
Ryanair w ten weekend musiał odwołać 180 lotów. Tylko z lotniska Charleroi w Brukseli odwołano w sumie 127 rejsów. Szacuje się, że
strajk w Ryanairze dotknie przynajmniej 21 tys. pasażerów
.
Problem ma także londyńskie Heathrow. Pracownicy
British Airway
s zapowiadają na przyszły miesiąc strajk. Wszędzie związkowcy domagają się podwyżek płac i poprawy warunków pracy.
We Francji do strajku doszło 9 czerwca na
lotnisku Charles’a de Gaulle’a
. Pracownicy domagali się 300 euro miesięcznie więcej i lepszych warunków pracy. Kolejny strajk zaplanowany jest na 2 lipca. Problem jest także brak pracowników, którzy odeszli z pracy w czasie pandemii
Z podobnym problemem boryka się także
lotnisko w Amsterdamie
. Tam ogłoszono limity pasażerów korzystających z lotniska. Powodem jest zbyt duży popyt i braki w personelu. Szacowane jest, że około
16% wakacyjnych rejsów zostanie odwołanych.
Jeśli chodzi o Hiszpanię to personel pokładowy linii
EasyJet w Hiszpanii
zaplanował ogólnokrajowy strajk na 1-3, 15-17 i 29-31 lipca. Pracownicy domagają się 40-procentowej podwyżki płacy zasadniczej.
Reuters donosi, że nie lepiej sytuacja wygląda w państwach skandynawskich. Piloci linii
SAS w Danii, Norwegii i Szwecji
mogą rozpocząć strajk wraz z końcem miesiąca, ponieważ linie lotnicze rozpoczęły cięcia kosztów.
Na problemy zwracają także uwagę członkowie
NSZZ "Solidarność" Personelu Lotniczego i Naziemnego,
którzy w 2022 r. poszerzają działalność o
LOT.
Najbardziej dotkliwe dla personelu lotniczego są zmiany w grafikach, kasowanie urlopów, czy wzywanie do pracy w dni wolne:
- Najbardziej uciążliwe jest przemęczenie wynikające z braku w załogach, z nieadekwatnego planowania grafików. Najjaskrawszym tego przykładem jest ostatnia sytuacja ze zmęczeniem personelu latającego w jednej z tanich linii lotniczych, na które firma reaguje skandalicznie poprzez namawianie zmęczonych załóg do wykonywania pracy. Ta sytuacja spotyka się z powszechną krytyką lotniczych związków zawodowych w Europie, bo nie trzeba nikogo przekonywać, że zmęczone załogi to ryzyko bezpieczeństwa lotów. Braki załóg i przemęczenie jest aktualnie problemem we wszystkich liniach lotniczych, przekłada się to na niewystarczającą ilość wypoczynku niezbędnego do regeneracji. Ciągłe zmiany w grafikach, kasowanie zaplanowanych urlopów czy wzywanie do pracy w dni wolne nie jest rzadkością. Odebranie dnia wolnego to dodatkowe obciążenie fizyczne i psychiczne. A warto przypomnieć, że w dni wolne ludzie planują swoje sprawy prywatne, z których trzeba rezygnować. Trzeba pamiętać, że jesteśmy ludźmi posiadającymi rodziny, obowiązki - zaznacza Paulina Puchała, przewodnicząca organizacji.
Okazuje się, że około
2000 załóg w Polsce pracuje na samozatrudnieniu:
- Środowisko dyskutuje na temat minusów i plusów tej formy zatrudnienia. Niezależnie od opinii ten narzucony przez linie lotnicze system zmusza młodych ludzi, którzy pasjonują się pracą w lotnictwie do wyborów typu praca i zarobek a rodzicielstwo. Dlaczego musimy wybierać pomiędzy tymi ważnymi dla nas wartościami? Dlaczego musimy wybierać pomiędzy stawianiem się chorym do pracy, bo tylko latając, zarabiamy, a brakiem dochodu, gdy decydujemy się na leczenie? Dlaczego odmawia się nam możliwości wzięcia płatnego urlopu? Jest też kwestia wynagrodzeń, które zostały obniżone w wyniku pandemii i które teraz przy odbiciu się rynku, olbrzymiej ilości pracy i inflacji nie rosną - twierdzi przewodnicząca lotniczej "Solidarności".