2 listopada warszawski Zarząd Dróg Miejskich otrzymał zgłoszenie na miejską infolinię od Bogdana Kalinowskiego ze stowarzyszenia Nasz Bóbr. Pod koniec października mężczyzna w drodze do pracy zauważył
nadgryzione pnie drzew
, które były sprawką bobrów.
Bo sprawdzeniu terenu aktywista był pewny, że
bobrza nora zapadła się
bezpośrednio przy ulicy
Radzymińskiej. W związku z tym poprosił miasto o sprawdzenie, czy nie ma zagrożenia osunięcia się nawierzchni i zadbanie o zwierzęta. Do zgłoszenia załączył zdjęcia dowodowe.
Pogotowie Drogowe pojawiło się na miejscu już dwie godziny później. Pracownik ZDM potwierdził, że w trawniku pojawiło się zapadlisko o głębokości około pół metra.
- Gdy zobaczyłem dziurę przy jezdni, nie miałem wątpliwości, że poniżej znajduje się bobrza nora. Prawdopodobnie zapadł się jeden z korytarzy bobrowych. Kilka metrów dalej znajdują się ogródki działkowe. Między nimi a jezdnią wije się kanałek, gdzie żeruje bóbr. Choć z wierzchu wejście do niego może się wydawać niegroźne, to trzeba pamiętać, że wewnątrz jest dość głęboko i istnieje ryzyko, że pod dużym ciężarem może się zapaść. Nora jest potrzebna bobrowi, bo stanowi
miejsce schronienia i wychowania młodych
, jest to też dla niego kryjówka przed drapieżnikami. W mieście bobry najbardziej są zagrożone przez duże psy. Na dzikich terenach polują na nie wilki, rysie, niedźwiedzie, a dla małych bobrów zagrożeniem mogą być mniejsze zwierzęta, np. lisy - tłumaczył Kalinowski.
Dzień po zgłoszeniu Zakład Remontów i Konserwacji Dróg zasypał dziurę przy jezdni piaskiem z cementem. Obecnie trwają rozmowy między przedstawicielami stowarzyszenia Nasz Bóbr a Zarządem Zieleni i ZDM, żeby zabezpieczyć na przyszłość jezdnię i drzewa.