Jak informuje New York Times,
Benjamin Schreiber,
odsiadujący w stanie Iowa
karę dożywocia
, walczy w sądzie o wyjście na wolność. Twierdzi bowiem, że w 2015 roku
"na chwilę umarł"
, więc dalsze przetrzymywanie go w więzieniu jest nielegalne.
Schreiber został skazany w 1996 roku za
zabójstwo mężczyzny trzonkiem siekiery
. W 2015 roku dostał drgawek i wysokiej gorączki, trafił do szpitala. Okazało się, że
doszło do zatrucia septycznego
spowodowanego kamieniami nerkowymi. Stracił przytomność, ale po kilku próbach został
skutecznie reanimowany
.
Schreiber uznał, że
wypełnił wyrok, ponieważ przez chwilę był martwy
, a jego serce przestało bić. Podkreślał, że
był reanimowany wbrew jego woli
, a w aktach stanowych wyraźnie zapisano, że sobie tego nie życzy. Na reanimację nie zgadzał się też jego brat.
Teraz już od dwóch lat Schreiber próbuje w sądzie udowodnić, że powinien zostać zwolniony. Jego wniosek odrzucił sąd niższej instancji, podkreślając, że "
Schreiber albo żyje i w takim przypadku musi pozostać w więzieniu, albo rzeczywiście nie żyje i jego apelacja jest bezprzedmiotowa"
. Teraz sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny.