fot. East News
Od ponad dziesięciu dni
w Barcelonie trwają protesty i manifestacje w obronie Pabla Hasela
. To popularny w Katalonii raper, który został skazany za "
gloryfikowanie terroryzmu" i obrażanie instytucji państwa"
. Choć wyrok zapadł trzy lata temu, Hasel trafił do więzienia dopiero 16 lutego tego roku.
Raper został skazany w marcu 2018 roku na 9 miesięcy więzienia. Na liście zarzutów wobec niego było m.in. obrażanie króla i oczernianie instytucji państwowych w tekstach i ponad 60 wpisach na Twitterze. Poza tym Hasel odpowiadał za "gloryfikowanie terroryzmu", m..in.
wychwalanie baskijskiej grupy ETA
, która uznawana jest za terrorystyczną. Za pochwalanie terroryzmu był już też karany wcześniej, na koncie ma też wyroki, m.in. za napaść.
Po serii odwołań na początku lutego Hasel otrzymał nakaz stawienia się w więzieniu. Odmówił, a kilka dni później wraz z grupą 50 studentów
zabarykadował się na uniwersytecie w Leridzie
. Stamtąd został doprowadzony do zakładu karnego.
W odpowiedzi na ulice Barcelony i innych miast wyszły
tysiące jego zwolenników, domagając się uwolenienia Hasela
. Niemal codziennie dochodzi do zamieszek i przemocy. Protestujący rzucają w policję kamieniami i ustawiają barykady z wyrwanych chodników. W sumie zatrzymano już ponad 100 osób, z czego wczoraj 13. Straty w Barcelonie już oszacowano na 1,5 miliona euro. Kilka osób trafiło do szpitala, w tym dziennikarz Reutersa i 19-latka, która straciła oko od gumowej kuli.
Amnesty International
wystosowało list w obronie rapera, który podpisali m.in.
Pedro Almodovar i Javier Bardem
, a także prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador, były prezydent Boliwii Evo Morales i prezydent Wenezueli Nicolás Maduro. Amnesty International w liście podkreśla, że uwięzienie rapera to zamach na wolność słowa.
"Uwięzienie Pabla Hasela uwydatnia miecz Damoklesa wiszący nad głową każdego, kto ośmieli się publicznie krytykować instytucje państwowe" - napisano.