Ukraińskie media opisują historię sędziego Sądu Najwyższego,
Iwana Miszczenko
, który postanowił dołączyć do walk w obronie Kijowa. Jak podkreśla w rozmowie z jednym z portali, "teraz nie ma różnicy między prawnikiem, prokuratorem, czy sędzią, czy zwykłym obywatelem".
Miszczenko prace w Sądzie Najwyższym rozpoczął w 2017 roku i, jak opowiada, była to naturalna konsekwencja tego, co wydarzyło się na Majdanie.
- Brałem udział w protestach na
Majdanie
, to dzięki tym wydarzeniom mogliśmy zrealizować reformę sądownictwa. To, że dostałem się do Sądu Najwyższego jest kontynuacją tego, co wydarzyło się na Majdanie - mówi.
Gdy rozpoczęła się wojna, Miszczenko
wywiózł swoją rodzinę z Kijowa
. Mówi, że powrót do stolicy i walka w jej obronie są dla niego "naturalne". Sędzia dołączył więc do jednej z jednostek obronnych.
- Teraz najważniejsza jest dla nas wolna ojczyzna,
nie ma różnicy między prawnikiem, prokuratorem czy sędzią a "zwykłym obywatelem"
- wszyscy zjednoczyliśmy się w imię zwycięstwa i zatrzymania agresora - mówi.
Miszczenko dodaje, że całe ukraińskie sądownictwo jest zaangażowane w walkę i działania na rzecz niezależności kraju. Kierownictwo Sądu Najwyższego decyduje o tym, które jednostki w kraju wciąż mają pracować. Wielu sędziów pierwszej instancji wciąż rozstrzyga w najważniejszych sprawach, co ma szczególne znaczenie w postępowaniach karnych.