Okazuje się, że pandemia koronawirusa szkodzi nie tylko legalnej gospodarce, ale i handlowi narkotykami. Wszystko przez to, że surowce potrzebne do produkcji
metamfetaminy
i
fentanylu
pochodzą z Chin. Już teraz meksykańskie kartele zaczynają odczuwać ich braki.
Ceny hurtowe metamfetaminy wzrosły w efekcie sześciokrotnie.
"Wszyscy będą od teraz sprzedawać funt kryształu za 15 000 pesos (600 $) z powodu deficytu" - taką wiadomość rozesłał na WhatsAppie
Ismael "El Mayo" Zambada
, narkotykowy baron, szef kartelu
Sinaloa
.
"Ceny są teraz bardzo wysokie. Z powodu koronawirusa dystrybucja lub import z Chin do Meksyku odbywają się teraz na niewielką skalę. Trudno jest zdobyć chemikalia. Możesz je dostać, ale ceny idą w górę dla wszystkich" - tłumaczy anonimowy członek kartelu Sinaloa.
Meksykańskie kartele dominują w handlu metamfetaminą, odkąd USA zaczęły ściślej kontrolować leki na przeziębienie zawierające pseudoefedrynę, której lokalni pracownicy narkobiznesu używali do produkcji narkotyków.
Wydaje się jednak, że prawdziwe kłopoty dopiero nadchodzą. W zeszłym tygodniu USA i Meksyk ogłosiły nowe ograniczenia w podróży, co może skutkować kolejnymi problemami w przemycie.
Zwraca się też uwagę na inny problem: osoby uzależnione od twardych narkotyków będą ich
poszukiwać za wszelką cenę
. Spora część osób uzależnionych to osoby żyjące na marginesie społecznym,
istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że zarażenie koronawirlsem skończy się dla nich śmiercią.
Obecnie w Meksyku odnotowano oficjalnie
478
przypadki zachorowań na COVID-19.
5
osób zmarło
. Niestety, w tym kraju przeprowadza się bardzo mało testów, trudno więc stwierdzić jaka jest faktyczna skala zachorowań.
Dwa dni temu New York Times opublikował niepokojący dokument o nieprzygotowaniu Meksyku na pandemię. Prezydent kraju
Andrés Manuel López Obrador
udaje, że nie ma problemu i nadal spotyka się z wyborcami: