Kilka dni temu
Krzysztof Skiba
opublikował na Instagramie wpis zatytułowany "Wielkie Ucieczki". Skarży się w nim, że
organizatorzy imprez
firmowych oczekują od wynajętych gwiazd, że po opłaconym występie będą dalej
uczestniczyły w wydarzeniu i integracji.
Wokalista wskazał także na gwiazdy, które
"uciekają"
z zakontraktowanych wydarzeń "dwie sekundy" po wywiązaniu się z ustalonych obowiązków. Wśród uciekinierów wymienił
Macieja Stuhra, Marcina Prokopa, Piotra Bałtroczyka
, Andrzeja Grabowskiego czy Cezarego Pazurę.
Okazuje się, że dwie gwiazdy postanowiły odpowiedzieć Skibie.
Marin Prokop w dość ironicznym wpisie
w mediach społecznościowych stwierdził, że Skiba "w swoim felietoni
e ujawnił straszliwą, demaskatorską prawdę":
"krzysiek skiba w swoim felietonie ujawnił straszliwą, demaskatorską prawdę na temat polskiego szołbiznesu. są tacy konferansjerzy, w tym niżej podpisany, którzy po zakończeniu pracy na firmowych eventach, o zgrozo, idą do domu, zamiast w ramach honorarium ruszyć w tango na parkiecie życia, pijąc z zaproszonymi gośćmi wódkę, jedząc golonkę i przysiadając na kolanach prezesa. jest to prawda tak sensacyjna i obrazoburcza, że ludzie mogliby już nie znieść, gdyby ktoś teraz przerwał milczenie i zdekonspirował informację o aktorach, idących po spektaklu do domu, zamiast wydawać w szatni kurtki publiczności, albo o kasjerce z "żabki", która po zakończeniu zmiany wraca do dzieci, zamiast na zapleczu zajadać czipsy z kierownikiem sklepu" - napisał Prokop.
Do słów Skiby odniósł się też
Maciej Stuhr
, który przyznał, że nie do końca wie, o co chodziło muzykowi:
"Swoją drogą, ja nie za bardzo zrozumiałem ten jego wpis… Nie za bardzo wiem, co on chciał powiedzieć. Pomijam fakt, że właściwie Skiby nie znam (nie wiem, czy widzieliśmy się choćby raz w życiu), i że choć nie chleję z gośćmi wódy, to jednak czasem z nimi zostaję, choćby w charakterze zakopiańskiego misia, ale jaka jest wymowa tego wpisu, to dość trudno mi pojąć… No, ale w sumie chyba zostaliśmy wymienieni w tej lepszej grupie" - podsumował Stuhr.