31 lipca na rzece Nidzie we wsi
Rębów
, gdzie znajduje się jaz i mała elektrownia wodna, miało dojść do
gwałtownego zrzutu wody
. Po
opuszczeniu zastaw
na brzegach rzeki uwięzionych zostało
kilkadziesiąt tysięcy ryb, które się udusiły.
Wśród nich były gatunki chronione.
- Szacujemy, że zginąć mogło nawet kilkadziesiąt tysięcy ryb, których wielkość wynosiła od kilku do kilkudziesięciu centymetrów. Należy zaznaczyć, że ilość wylęgu oraz drobnego narybku, który w obecnym okresie występuje wśród roślinności zanurzonej w Nidzie, ze względu na swoje wymiary wynoszące od kilku do kilkunastu milimetrów jest nie do oszacowania - mówi w rozmowie z PAP
Michał Bień
, dyrektor okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Kielcach.
- O nagłym tempie zrzutu wody może świadczyć obecność martwych większych osobników z gatunków ryb dobrze pływających, które nie zdążyły spłynąć z płycizn takich jak boleń i kleń - dodaje.
Zdjęcie martwych ryb
zamieścił w sieci prezes Koła PZW w Kielcach.
Teraz
sprawą zajmie się prokuratur
a
, którą zawiadomiły Wody Polskie Zarząd Zlewni w Kielcach. Zajmie się ona ustaleniem, kto jest odpowiedzialny na opuszczenie zastaw.
Straty przyrodnicze oceniają natomiast specjaliści z Polskiej Akademii Nauk.
"Wartość strat przyrodniczych oraz strat materialnych poniesionych przez użytkownika rybackiego jest ciężka do oszacowania ze względu na znaczny udział w obserwowanych, śniętych rybach, gatunków chronionych, zanikających i nie będących przedmiotem gospodarki rybackiej, a pełniących istotne role ekosystemowe i stanowiących o stabilności sieci troficznych wspomagających populacje ryb cennych gospodarczo" - napisał w raporcie po wizji w Rębowie prof. Tadeusz Zając z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk.