EastNews
We Francji od ponad tygodnia trwa
protest "żółtych kamizelek"
. Jak podają media, na ulice wyszło już
ponad 280 tysięcy osób oburzonych podwyżką akcyzy na paliwo
. Protestują w kamizelkach ostrzegawczych,
blokując drogi i spowalniając ruch.
Na dziś zaplanowano największą
demonstrację w Paryżu
, która miała zmusić Emmanuela Macrona do zmiany decyzji o podwyżkach i szerszego dialogu z protestującymi.
W centrum miasta pojawiło się 30 tysięcy osób. Doszło do zamieszek, policja użyła gazu łzawiącego.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy
cena diesla wzrosła o 23% i obecnie litr kosztuje 1,51 euro
, co jest najwyższą ceną od 2000 roku. To efekt podwyżki akcyzy, którą zatwierdził rząd Macrona.
Kolejna planowana jest na styczeń
.
Protestujący używają różnych metod manifestacji, większość z nich ma charakter pokojowy. Na niektórych autostradach
odsunięto szlabany, by kierowcy nie płacili za przejazd
.
To jednak tylko punkt zapalny w środowiskach, które
żądają dymisji Emmanuela Macrona
. Oburza ich spadek poziomu życia, nieefektywność usług publicznych i ubezpieczeń społecznych.
Protestujący w ciągu miesiąca
skrzyknęli się za pośrednictwem Facebooka
, stąd fenomen ich organizacji opisują media na całym świecie. Na chwilę obecną
"żółte kamizelki" są na ulicach w każdej części kraju
, a do manifestacji przyłączają się też Belgowie.
Francuskie media informują, że w
wielu miejscach panuje jednak chaos
. Ministerstwo spraw wewnętrznych podało, że do tej pory
śmierć poniosły dwie osoby, a aż 600 zostało rannych
.
Aresztowano co najmniej 50 osób.