Od 2015 roku
polskie wojsko
prawie podwoiło swoją liczebność do
niespełna 190 tysięcy żołnierzy
. Obecnie w rankingu Global Firepower, oceniającym potencjał militarny 145 państw świata, Polska zajmuje 21. miejsce. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zakładał, że Polska będzie dążyła do
zwiększenia liczebności armii do 300 tysięcy
. Z tych założeń jak na razie nie wycofał się nowy rząd.
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz na początku lutego poinformował, że w tym roku rząd przewiduje możliwość utrzymania
215 tysięcy żołnierzy
w czynnej służbie wojskowej.
Minister przekazał, że 133,5 tysiąca to żołnierze zawodowi, blisko 7 tysięcy to zawodowi w trakcie kształcenia, 47 tysięcy to żołnierze WOT, a 30 tysięcy żołnierzy w dobrowolnej służbie zasadniczej. Oprócz tego 4 tysięcy żołnierzy znajduje się w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej w trakcie kształcenia oraz są to żołnierze aktywnej rezerwy.
W ostatnim czasie zauważalne są także odejścia z wojska. Szef MON odniósł się także do tej sytuacji. Polityk stwierdził, że jej przyczyną jest m.in. system wynagrodzeń. Przywołał sytuację, gdy przy awansie żołnierz mógł otrzymać wynagrodzenie większe o np. 50 zł, a zakres obowiązków był znacznie szerszy.
Nowy rząd zapowiada
podwyżki dla żołnierzy
, które mają zachęcić potencjalnych kandydatów do wstąpienia do armii. 7 lutego na stronach rządowych pojawił się projekt rozporządzenia w sprawie stawek uposażenia zasadniczego żołnierzy zawodowych.
Ministerstwo proponuje podwyższenie stawek uposażeń zasadniczych średnio od około 15,2 procent do około 25,4 procent w stosunku do uposażeń na dzień 1 marca ubiegłego roku. Tym samym najniższe uposażenie żołnierza wzrośnie z 4960 złotych do 6000 tysięcy złotych. Najniższy wzrost wynagrodzenia ma wynieść 1040 zł, a najwyższy - 2750 zł więcej niż w 2023 roku.