fot. East News
Robert Bąkiewicz nie zgadza się z decyzją o odwołaniu go z funkcji prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Poinformował, że
złożył zawiadomienie do prokuratury
o możliwości "bezprawnej próby przejęcia władzy".
"Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie może zostać partyjną przybudówką Winnickiego i Bosaka" - napisał na Twitterze:
O konflikcie wewnątrz Stowarzyszenia wiadomo od dawna. Środowiska narodowe związane z Konfederacją na czele z Robertem Winnickim od dawna zarzucały Bąkiewiczowi, że "układa się z PiS", o czym świadczyć miały wysokie dotacje rządowe. Wewnątrz organizacji niedawno przeprowadzono audyt, który - jak informował Winnicki - miał wykazać, że doszło do "karuzeli grantowej" oraz wielu nieprawidłowości. Krzysztof Bosak nazwał z kolei niedawno środowisko Bąkiewicza "zdrajcami, którzy się sprzedali".
Bąkiewicz regularnie krytykował z kolei Konfederację oraz poszczególnych posłów m.in. za ich głosowania w Sejmie.
Członkowie Stowarzyszenia poinformowali ostatnio w mediach społecznościowych o odwołaniu Bąkiewicza. On sam uważa jednak, że informacje te są "nieprawdziwe", bo walne zgromadzenie członków "odbyło się wbrew statutowi" i nie uznaje wyników głosowania.
Działacze Stowarzyszenia podkreślają, że Bąkiewicz nie ma żadnych podstaw do kwestionowania wyników głosowania.
- Decyzja o odwołaniu z funkcji prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza była trudna, ale potrzebna.
Pozostawił on stowarzyszenie z długami
- przekazał nowy prezes stowarzyszenia Bartosz Malewski.
- Robertowi Bąkiewiczowi chyba wydawało się, że MN jest jego prywatną własnością, folwarkiem do tego, żeby robić swoją własną politykę i rozporządzać majątkiem stowarzyszenia na jego szkodę - stwierdził wiceprezes stowarzyszenia Witold Tumanowicz.