fot. East News
Ślub
Jacka Kurskiego
, który odbył się 18 lipca w Sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach, wzbudził w mediach wiele emocji. Na uroczystości pojawili się politycy PiS, w tym
Jarosław Kaczyński
. Kurskiego, który wraca właśnie na stanowisko prezesa TVP, krytykowano głównie za to, że
po raz drugi wziął ślub kościelny.
Wcześniej udało mu się uzyskać unieważnienie pierwszego małżeństwa. Trwało ono 23 lata.
Do kontrowersji związanych ze ślubem Kurski odwołuje się w
wywiadzie
, który ukazał się w najnowszym numerze tygodnika
Sieci.
Twierdzi, że hejterzy po prostu mu zazdroszczą.
- To jest przykre.
Ludzie, którzy hejtują mój ślub w mediach społecznościowych i nie tylko tam, zachowują się tak, jakby nie mieli swojego własnego życia
. To jest życie życiem innych ludzi. To po pierwsze. A po drugie, coś jest w tezie, którą wypowiedział jeden z moich przyjaciół, iż pewna część tej krytyki zawiera w sobie taką oto cichą sugestię: My też byśmy chcieli się rozwieść, zbudować wszystko na nowo, ale tego nie robimy i dlatego jesteśmy lepsi - mówi w rozmowie z
Jackiem Karnowskim
.
Jego zdaniem krytykują go ludzie, kótrzy sami są nieszczęśliwi, a poza tym sami zdradzają swoich małżonków.
- Dla nas, dla mnie i mojej żony Joanny, ten ślub był bardzo ważnym duchowo wydarzeniem, dlatego że bardzo się kochamy
. Ci zaś, którzy nas tak mocno krytykują, sami często żyją w konkubinatach, zdradzają swoich współmałżonków i nie potrafią ułożyć sobie życia
. To ludzie nieszczęśliwi i samotni, którzy albo nie wierzą w miłość, albo jej nie spotkali. I po prostu zazdroszczą. To jęk zawiści.
Kurski zapewnia, że zarówno on, jak i jego obecna żona zrobili wszystko, aby ratować poprzednie małżeństwa. Przyznaje, że procedura unieważnienia była długa. Zapewnia też, że nikt mu niczego nie załatwił.
-
To trwało prawie cztery lata, procedura była trudna, ciężka, skomplikowana, wnikliwa.
Nawet bolesna. Nie ma mowy o załatwianiu czegoś w takiej sprawie. Poza tym diecezja, której trybunał orzekał w tej sprawie, ma najniższy w kraju odsetek zgód na unieważnienie. Zostaliśmy potraktowani tak jak wszyscy, którzy pragną sakramentalnego małżeństwa i chcą usunąć przeszkody na drodze do powiedzenia sobie "tak" w obliczu Boga. To prawda, że mieliśmy w sobie dużo determinacji, ale to chyba nie świadczy o nas źle.
Kurski przyznaje też, że
na ślubie nie było jego brata Jarosława
, wicenaczelnego
Gazety Wyborczej
. Dodaje, że ich relacje zostały
"zerwane przez Jarka"
.
- Nie odebrał telefonu, nie dał się więc zaprosić. To jest bardzo przykre. Chyba postawił wszystko na to swoje zacietrzewienie, na jakąś złą rywalizację, która - jak już kiedyś mówiłem - ma być może swoje korzenie w tym, że jestem młodszy i rodząc się, zburzyłem idealny świat jedynaka - tłumaczy.
Jacek Karnowski pyta też Kurskiego o reportaż
Gazety Wyborczej
opowiadający historę 20-letniej dziś Magdy, która jako dziecko miała być gwałcona przez jego syna. Po publikacji Jacek Kurski zwrócił się do swojego brata, prosząc, aby nie atakował bratanka.
W Sieci Kurski stwierdza, że to, co robi jego brat
"weszło w fazę szaleństwa".
- To, co robi teraz mój brat, weszło już w fazę szaleństwa. To już pełne zatracenie różnicy między dziennikarstwem a rolą egzaltowanego polityka opozycji totalnej i wiecowością. Co więcej, to rola, w której mój brat ponosi same klęski. Twierdzenie, że redaktor naczelny może się wyłączyć z odpowiedzialności za publikację na własnych łamach, jest po prostu kpiną.