Fot. East News
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie
użycia gazu łzawiącego wobec posłanki Magdaleny Biejat
. Zdarzenie miało miejsce podczas strajku kobiet w 2020 roku. Sprawcą był
nieumundurowany policjant
, którego nie udało się jednoznacznie zidentyfikować, co przesądziło o decyzji prokuratury.
18 listopada 2020 roku posłanka Magdalena Biejat próbowała przeprowadzić interwencję poselską w trakcie Strajku Kobiet. Gdy pokazywała legitymację, nieumundurowany policjant zaatakował ją gazem łzawiącym, po czym stanął za szpalerem funkcjonariuszy. Tożsamości sprawcy nie udało się ustalić aż do kwietnia 2021 roku, gdy policjanci zdecydowali się współpracować. Więcej pisaliśmy o tym tutaj:
Zeznania innych policjantów, świadków i pokrzywdzonej pozwoliły wytypować potencjalnego sprawcę, jednak
zebrany materiał dowodowy okazał się nie być wystarczający
, aby Prokuratura Okręgowa w Warszawie, prowadząca sprawę, mogła postawić byłemu funkcjonariuszowi zarzuty.
"Wytypowano prawdopodobnego sprawcę, jednakże zarówno opinia z zakresu antropologii, jak i rozpoznanie przez świadka, nie nosiły znamion kategoryczności, a tożsamość sprawcy nie została ustalona w sposób niebudzący wątpliwości - co jest przesłankami koniecznymi dla postawienia zarzutów" - poinformował w komunikacie prasowym Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury.
Śledztwo było już wcześniej umarzane, wznowiono je po decyzji sądu, który przychylił się do argumentów Magdaleny Biejat i jej pełnomocników. Jak dowiedziało się RMF FM, posłanka również teraz
ma zamiar zaskarżyć decyzję o umorzeniu
. Umożliwia jej to nieprawomocność postanowienia.
- Nie może być zgody na łamanie praw człowieka, niezależnie od tego, kto rządzi. Będę walczyć tak długo, jak będzie mi pozwalała na to ścieżka legislacyjna, o ustalenie sprawcy i pokazanie, że nie ma bezkarności ani wśród polityków, ani funkcjonariuszy - zapowiedziała Biejat w rozmowie z RMF FM.