Łukasz Szumowski
w rozmowie z Interią komentuje kolejne
medialne doniesienia na temat rodzinnych powiązań i biznesowej działalności swojej żony
. Odniósł się między innymi do zarzutów
Sławomira Nitrasa i Marcina Kierwińskiego
z PO.
- Od kilku dni mamy w Polsce kolejne odsłony afery Szumowskiego - afery, w której jest tak naprawdę wszystko: są pieniądze z ministerstw dla spółki brata pana ministra, jest i dziwna transakcja z instruktorem narciarskim pana ministra, w której pośredniczył jego brat, jest niekompetencja urzędnicza oraz brak atestów dla materiału, który został kupiony. Jest wreszcie kwestia majątku pana ministra Szumowskiego i rozdzielności majątkowej z jego żoną - wyliczał Kierwiński podczas konferencji prasowej pod ministerstwem zdrowia.
-
Politycy PiS z własnych żon zrobili słupy
- mówił Nitras. - Dzisiaj mamy pana ministra Szumowskiego, który w oświadczeniu pisze, że ma tysiąc złotych na koncie, a nie wspomina o tym, ze jego brat, jego żona są zaangażowani w spółkę, która dostała 170 mln złotych budżetowych pieniędzy z resortu, w którym wiceministrem był pan minister Szumowski.
-
Gdybyśmy byli w dawnych czasach, tobym panu Nitrasowi dał w pysk.
Oceniam pana Nitrasa jako człowieka chamskiego i niekulturalnego. W sumie więc szkoda na niego energii i czasu - odpowiada na te zarzuty Łukasz Szumowski.
Dodaje, że "nie musi być ministrem".
- Powiem szczerze:
nie muszę być ministrem
. Naprawdę mam dobry fach w ręku. Jestem jednym z dłużej urzędujących ministrów zdrowia, bo mało kto wytrwał tyle na moim stanowisku, więc niczego się nie obawiam. Z drugiej strony jako kardiolog i profesor zabiegowy zarabiałem 20-30 tys. zł miesięcznie. Miałem dobrą pracę i pacjentów, którzy mnie szanowali. Miałem czas dla siebie i rodziny.
- Bycie ministrem nie jest rzeczą, która jest przyjemna. W dużym stopniu jest to czas obarczony zdarzeniami nieprzyjemnymi. Być może niektórzy uważają, że niebycie w służbie państwowej jest karą. Idąc do służby państwowej wiedziałem, że finansowo stracę. Wizerunkowo pewnie też.
Nie przyszedłem tu ani dla pieniędzy, ani dla sławy.