Grzegorz Braun
przeprowadził w środę
"interwencję poselską"
w Regionalnym Centrum Edukacji Zawodowej w Nisku na Podkarpaciu. Tłumaczył ją koniecznością
obrony nauczycielki
, która miała być "szykanowana" za udział w pikiecie "Stop Ukrainizacji Polski". Uczniowie mieli skarżyć się na nią dyrekcji. Podczas półtoragodzinnej wizyty w placówce Braun bezprawnie zażądał udostępnienia danych uczniów, wezwał policję, dyscyplinował personel i próbował zastraszyć wicedyrektora placówki.
Wicedyrektor placówki
Aleksandra Oleksy
w rozmowie z
Gazetą Wyborczą
nazywa wizytę Brauna
"napaścią"
i zapowiada skargę do marszałka Sejmu.
- To, co zrobił poseł Braun, nie mieści się w granicach prawa.
To nie była interwencja poselska, tylko napaść na nas.
Na pewno skierujemy skargę do marszałka Sejmu - mówi.
- Poseł podniesionym głosem próbował nas dyscyplinować. Wezwał patrol policji, pewnie po to, by swój spektakl dodatkowo oprawić. Bez naszej zgody nagrywał całe zdarzenie, które na żywo było transmitowane w internecie. Także bez niczyjej zgody wtargnął do gabinetu wicedyrektora, który był na lekcji.
Wicedyrektor tłumaczy, że rzeczywiście na nauczycielkę matematyki, która brała udział w pikiecie,
złożono oficjalną skargę.
Kobieta została o tym poinformowana zgodnie z przepisami. W szkole uczy się 800 uczniów, ok. 100 to obcokrajowcy, wśród nich przeważają Ukraińcy. Matematyczka jest wychowawczynią w klasie, w której 12 na 26 osób to obywatele Ukrainy, ale większość z nich uczy się w szkole od wielu lat. Już w zeszłym roku
skarżyli sie na dyskryminację ze stronę nauczycielki.
- Poseł przyszedł do nas w obronie nauczycielki, a
to ona nam robi krzywdę:
uczniom, szkole, naszemu wizerunkowi. Jej póki co jeszcze nikt krzywdy nie zrobił. Została tylko wezwana na rozmowę, w której dyrektor poinformował, że wpłynęła skarga od uczniów. Kiedy zachodzi podejrzenie o łamaniu praw dziecka, łamaniu prawa do życia bez jakiejkolwiek dyskryminacji, a tu takie podejrzenie zachodzi, musimy skierować do rzecznika komisji dyscyplinarnej przy kuratorze oświaty. Nas do tego zobowiązuje prawo oświatowe - mówi
Wyborczej
Aleksandra Oleksy.