fot. East News
Przez Warszawę pod hasłem "
Jeszcze Polska nie zginęła
" przeszedł tegoroczny
Marsz Niepodległości
. Rozpoczął się on o godzinie 14 na Rondzie Dmowskiego. Organizatorzy zapowiadali, że tegoroczną edycją chcą wyrazić sprzeciw wobec planów federalizacji Unii Europejskiej. Uczestnicy mają ze sobą flagi narodowe, część nosi biało-czerwone opaski na ramionach.
Tuż przed startem na Rondzie Dmowskiego przemawiał także jeden z liderów Konfederacji
Krzysztof Bosak.
Mówił o tym, że należy walczyć o polską niepodległość.
- Musimy stanąć w obronie polskiej niepodległości. Ona nie obroni się sama. (...) niepodległość polega na tym ze w kluczowych sprawach decydujemy sami - przekonywał Bosak.
Jego wystąpienie nie spodobało się jednak przedstawicielom Obozu Radykalno-Narodowego, którzy wznosili krzyki obrażające Bosaka i Konfederację:
-
Konfa wy śmiecie, Polaków oszukujecie
- krzyczeli.
Inni narodowcy wznosili w stronę Bosaka okrzyki "
politycy, sprzedawczyki
"
Nie obyło się także bez kilku innych incydentów.
Grupa uczestników Marszu Niepodległości w Warszawie jeszcze przed jego rozpoczęciem
deptała i pluła na flagi, m.in. Unii Europejskiej
. Zdeptane flagi przypięto następnie do ciężarówki, która jest częścią pochodu.
Marsz Niepodległości próbowali także zakłócić
aktywiści klimatyczni, którzy zablokowali jego trasę
. Ostatecznie zostali wyniesieni przez funkcjonariuszy policji. Na transparentach trzymanych przez protestujących pojawiały się hasła o "kryzysie klimatycznym napędzającym faszyzm".
Pojawiły się już pierwsze szacunki dotyczące liczby osób zgromadzonych na marszu. Według prezydenta Warszawy zgromadził on około
40 tysięcy osób
.
- Sytuacja na ulicach Warszawy jest pod kontrolą, jest spokojna. Obserwujemy marsz narodowców przez cały czas.
Nadużywane są środki pirotechniczne
. Oceniamy ten marsz na mniej więcej 40 tys. uczestników - powiedział włodarz miasta.