fot. East News
Wczoraj w
Budapeszcie
odbył się protest przeciwko utworzeniu na Węgrzech
filii chińskiego uniwersytetu
. Udział wzięło w nim kilkanaście tysięcy osób, głównie młodzi ludzie, którzy sprzeciwiają się nie tylko inwestycji, ale i rosnącym chińskim wpływom w kraju i ogólnie polityce
Viktora Orbana
.
Według założeń za trzy lata w dzielnicy Ferencvaros ma zostać otwarta
filia szanghajskiego uniwersytetu Fudan
. Rząd Orbana chwali się, że byłaby to pierwsza chińska szkoła wyższa działająca w Unii Europejskiej. Inwestycja budzi jednak kontrowersje i sprzeciw coraz większej części społeczeństwa. Jak zauważa Deutsche Welle, według najnowszego sondażu filii Fudanu nie chce już 66% Węgrów, w tym również wielu wyborców Fideszu.
Sprawa budzi kontrowersje m.in. ze względu na powiązania Orbana z Pekinem. Krytycy obawiają się, że filia Fudanu będzie przyczyną do poszerzania wpływów Chin w UE. Sprzeciw budzi też
rozmiar i koszt inwestycji
. Kampus ma powstać na obszarze o powierzchni pół miliona metrów kwadratowych, a studiować ma na nim tylko 8 tysięcy osób. Dziennikarskie śledztwo ujawniło natomiast, że węgierski rząd wyda na inwestycję
1,5 mld euro
- to
więcej niż na całe węgierskie szkolnictwo wyższe w 2019 roku
.
Rząd Orbana broni inwestycji, tłumacząc, że z Fudanem współpracuje wiele uczelni w Europie i USA. Przeciwna filii chińskiego uniwersytetu jest opozycja na czele z burmistrzem Budapesztu. Wszystko wygląda na to, że to właśnie
Gergely Karacsony
może być w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych najpoważniejszym przeciwnikiem Orbana, a sprawa uniwersytetu będzie prawdopodobnie wracać w kampanii wyborczej.
Burmistrza Budapesztu wspiera również opozycyjna burmistrz dzielnicy Ferencvaros
Krisztiny Baranyi
, która przemianowała właśnie ulice wokół planowanego uniwersytetu między innymi na ulicę Dalajlamy, Ujgurskich Męczenników czy ulicę Wolnego Hongkongu.