Ministerstwo Obrony Rosji poinformowało wczoraj, że na
anektowanym w 2014 roku Krymie
doszło do serii
eksplozji
. 10 wybuchów słyszanych było z lotniska wojskowego w
Nowofedoriwce koło Sak.
Świadkowie zdarzenia mówią, że około 20 km od tego miejsca słychać było trzaski szyb w oknach, a w samochodach włączały się alarmy.
Ministerstwo Obrony Rosji przekazało, że doszło do
"detonacji kilku pocisków lotniczych"
, jednak ogień miał nie trafić na plac, gdzie przechowywane są pociski.
Siergiej Aksionow, polityk Republiki Autonomicznej Krymu oświadczył, że jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o przyczynach eksplozji. Według przekazanych informacji w czasie wybuchu
rannych zostało 5 osób, w tym 4 lekko.
W Nowofedoriwce
ewakuowano mieszkańców 30 domów.
Dyrektor telewizji Russia Today Margarita Simonian, komentując sprawę, stwierdziła, że
eksplozje nie są wynikiem ataku rakietowego.
Według jej informacji mogła to być dywersja bądź wynik zaniedbań.
Dziś doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego
Mychajło Podolak
poinformował, że
Ukraina nie bierze odpowiedzialności
za wtorkowe eksplozje w rosyjskiej bazie lotniczej na Krymie. Zasugerował on także, że za atak mogą być odpowiedzialni partyzanci.
W sieci pojawiły się nagrania, na których widać
turystów uciekających z plaży na Krymie: