Były premier
Andrej Babiš
bierze udział w trwającym wyścigu o fotel prezydenta Czech. W niedzielę wieczorem wziął udział w debacie, podczas której stwierdził, że
w przypadku ataku na Polskę nie wysłałby na pomoc czeskich żołnierzy
.
- W żadnym przypadku nie wysyłałbym naszych dzieci na wojnę. Polska nie zostanie zaatakowana, musimy temu zapobiec - podkreślił.
Zaznaczył, że traktuje zadane pytanie jako czysto hipotetyczne.
- Pan Babiš żyje chyba w innym świecie. Przystąpiliśmy do NATO, aby zapewnić pokój, ponieważ jest to najsilniejsza organizacja obronna. Zawsze, gdy ktoś jest atakowany, inni przychodzą mu z pomocą - skomentował emerytowany generał Petr Pavel, który również kandyduje na urząd prezydenta.
Pytanie o pomoc militarną Polsce było częścią dyskusji dotyczącej wspierania Ukrainy. Babiš ocenił, że pomoc jest koordynowana przez Unię Europejska i NATO, a czeski rząd zapomina o własnych obywatelach.
Postawia Babiša oburzyła internautów. Na Twitterze pojawiło się mnóstwo wpisów i komentarzy, w których
Czesi przepraszają za wypowiedź ich kandydata
.
Minister spraw zagranicznych Jan Lipavský napisał, że "Czesi zawsze będą gotowi bronić Polaków".
Tomáš Zdechovský z Parlamentu Europejskiego podkreślił, że Babiš nie zostanie ich prezydentem.
Tomasz Dawid Jędruchów, który jest korespondentem w Kijowie dla Telewizji Polskiej, zauważył, że Andrej Babiš dokonał czegoś, co dotychczas wydawało się niemożliwe.
"Doprowadził do tego, że od jego wypowiedzi i całej kampanii odcinają się ministrowie obecnego rządu, którzy do tej pory lepiej lub gorzej starali się nie angażować w kampanię wyborczą".
Już w najbliższy piątek i sobotę odbędzie się druga tura wyborów z udziałem Pavla i Babiša. Po zliczeniu głosów pierwszej tury okazało się, że panowie idą łeb w łeb: Pavel zdobył 35,39 proc. głosów, a Babiš równo 35 proc.