W lutym 2017 roku w Oświęcimiu doszło do głośneg
o zderzenia kolumny Beaty Szydło z seicento
, który prowadził
21-letni Sebastian K.
Rządowe samochody próbowały go wyprzedzić, przepuścił pierwszy, a następnie zaczął skręcać w lewo. Uderzył w auto ówczesnej premier, które wjechało na drzewo.
21-latek został oskarżony o
nieumyślne spowodowanie wypadku
. Sprawa jest w toku, a Sebastian K. twierdzi, że jest niewinny. Kilka dni temu wyszło na jaw, że dwa dowody, w tym nagranie z monitoringu, zostały uszkodzone.
Niemal od razu po wypadku w sieci wystartowała
zbiórka "na nowe seicento" dla Sebastiana K.
Jego organizatorem był Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii. Jako cel ustawiono 5 tysięcy złotych, ale wpłaty szybko rosły
i wkrótce uzbierano aż 150 tysięcy.
W kwietniu tego roku okazało się, że pieniądze zniknęły, a sprawą zajęła się prokuratura.
Dziś RMF FM poinformowało, że
śledztwo w sprawie zniknięcia pieniędzy zostało umorzone.
Ustalono, że
organizator zbiórki oddał je swojej żonie.
Choć zdaniem śledczych
jego zachowanie było "moralnie naganne",
z punktu widzenia prawa
nie doszło do przestępstw
a.
Kluczowy w sprawie okazał się regulamin zbiórki, w którym napisano, że pieniądze na zakup samochodu dla Sebastiana K. są własnością organizatora zbiórki.
Jak podaje krakowska
Wyborcza,
"w ocenie prokuratury
sytuacja przerosła organizatora zbiórki,
który zakładał, że zbierze 5 tys. zł, a gdy okazało się, że kwota jest znacznie większa -
uległ pokusie skorzystania z tych pieniędzy na własne cele".