Od kilku dni głośno jest o incydencie z 12 grudnia, który miał miejsce w Sejmie. Wówczas Grzegorz Braun próbował zgasić menorę zapaloną z okazji Chanuki przy użyciu gaśnicy. Agresywnego posła próbowała powstrzymać Magdalena Gudzińska-Adamczyk, internistka i specjalistka od chorób zakaźnych.
Lekarka przyznała w rozmowie z mediami, że Braun skierował w jest stronę gaśnicę i
uderzył ją w klatkę piersiową
.
- Przestałam na chwilę cokolwiek widzieć, ale dalej krzyczałam, żeby przestał, i mówiłam, że to wstyd atakować uroczystość religijną i uderzyć kobietę. Odpowiedział mi, że nie jestem kobietą i to ja powinnam się wstydzić za swoje zachowanie. Potem odwrócił się i odszedł, a do mnie podbiegła rabinowa i wraz z innymi kobietami zaprowadziły mnie do łazienki - relacjonowała.
Kobieta zdradziła, że w drodze do domu
straciła przytomność
i trafiła do szpitala. Jednak to poseł Konfederacji czuje się pokrzywdzony. W rozmowie z redaktorem naczelnym
Najwyższy CZAS!
Tomaszem Sommerem zapowiedział, że będzie walczył o ukaranie lekarki przed sądem.
- To jest
przestępstwo ścigane z urzędu
: atak, naruszenie nietykalności osobistej, w tym przypadku posła - stwierdził.
Sommer ocenił, że "pani też była pobudzona" i nawet kopnęła posła.
- Niemiłe rzeczy różne. I słowem i czynem. Ja mogę powiedzieć, że przed sądem wstawiałbym się za nią. Uznanie winy oczywiście musi być, ale nie domagałbym się jakiejś drakońskiej kary dla niej - powiedział.