fot. Facebook/Małgorzata Jacyna-Witt
W 2017 roku w Szczecinie podczas uroczystości z udziałem ówczesnych ministrów:
Mateusza Morawieckiego
i
Joachima Brudzińskiego
położono
stępkę pod budowę promu
dla
Polskiej Żeglugi Bałtyckiej
. Miał być to statek na 400 pasażerów, 150 ciężarówek i 50 samochodów osobowych. Rządowy program budowy promów zapowiadano natomiast jako
wskrzeszenie polskiego przemysłu stoczniowego
.
Od tego czasu nic więcej się jednak nie wydarzyło, stępka wciąż pozostaje w tym samym miejscu, a prace nad promem nie ruszyły. Wciąż nie ma nawet projektu. Tymczasem Stocznia Gryf -
spółka
, która miała zbudować prom - sama ma problemy, w grudniu zwolniła prawie 200 osób.
W zeszłym roku rządowm programem budowy promów zainteresowała się
Najwyższa Izba Kontroli
. Wcześniej o kontrolę programu "Batory" apelowali m.in. politycy Platformy Obywatelskiej, w tym szczeciński poseł
Arkadiusz Marchewka
.
Kontrola NIK
wykazała, że program do tej pory kosztował państwo
14 mln zł
. Jak informuje Onet, 10 mln to nierozliczona zaliczka, a 4 mln zł to koszt obsługi prawnej i usług doradczych. Poza tym NIK podkreśla, że stępka została położona bez zatwierdzonego kontraktu.
Sprawę skomentował już
Joachim Brudziński
, jeden z "ojców chrzestnych" projektu. Jak stwierdził,
nie będzie "przepraszał i tłumaczył się hołocie i popaprańcom"
.
Głos zabrała też
Małgorzata Jacyna-Witt
, radna PiS w zachodniopomorskim sejmiku i szefowa rady nadzorczej spółki Stocznia Szczecińska. Radna tłumaczy, że w
sumie to wszystko wina PO
.
"To były plany. I gdyby stoczni nie zniszczono, zostałyby zrealizowane. PO zablokowało w stoczni produkcję statków do 2019 roku. Ile razy jeszcze mam to tłumaczyć? Zrobiliśmy w Polsce bardzo dużo.
Srał kot tę stępkę
" - napisała.