fot. Wikimedia Commons
Z czwartku na piątek
Norwegia
, w obawie przed mutacjami koronawirusa, zupełnie
zamknęła swoje granice
dla osób, które nie mieszkają w kraju. Zakaz wjazdu nie dotyczy jedynie ważnych zawodów, jak np. służb medycznych. Pracownicy tymczasowi nie mogą jednak wjechać do Norwegii do 12 marca.
Zamknięcie granic rodzi jednak wiele nieoczywistych problemów. Z takimi borykają się np.
narciarze, którzy do tej pory swobodnie mogli jeździć po wspólnych norwesko-szwedzkich trasach
. Policja poinformowała jednak, że przekraczanie granic jest absolutnie niedozwolone.
Szczególnie uciążliwe jest to dla trenujących sportowców, którzy korzystają ze wspólnej infrastruktury. Tak jest na przykład na granicy
norweskiego Ørje i szwedzkiego Töcksfors,
gdzie wybudowano wspólny ośrodek sportowy. Dla biegaczy narciarskich stworzono już nowe, krótsze trasy, które mieszczą się w granicach państw.
Największy problem mają jednak skoczkowie narciarscy.
Skocznia w ośrodku Ørje-Töcksfors stoi bowiem dokładnie na granicy
. Wieża i najazd stoją po stronie szwedzkiej, natomiast zeskok po stronie norweskiej. Linia graniczna przebiega dokładnie na progu skoczni.
Jak podkreśla telewizja SVT, póki sytuacja nie zostanie uregulowana, skoczkowie nie mogą trenować, ponieważ każdym skokiem ryzykują grzywnę za przekroczenie granicy w wysokości
1000 euro
.
fot. SVT