W 2009 roku
Cristiano Ronaldo miał zgwałcić modelkę Karheyn Mayorge
w klubie w Las Vegas.
Piłkarz twierdzi,
że Amerykanka kłamie i
poszła z nim do sypialni dobrowolnie.
Kobieta zdecydowała się zgłosić po tamtej nocy na policję. Funkcjonariusze spisali jej zeznania i pobrali dowody. Ostatecznie
Mayorga zrezygnowała z procesu karnego,
ponieważ dowiedziała się, że udowodnienie gwałtu w stanie Nevada jest bardzo trudne.
Nie zdecydowała się również na proces cywilny.
W październiku
Der Spiegel
opublikował dokumenty, wśród których znalazła się m.in.
ugoda pomiędzy Ronaldo a Mayorgą
.
Piłkarz zgodził się zapłacić kobiecie 375 tysięcy dolarów,
by nie ujawniła żadnych szczegółów z tamtej nocy.
Sprawa rzekomego gwałtu Ronaldo wyszła na jaw dopiero w 2017 roku.
Karheyn zdecydowała się złożyć pozew cywilny przeciwko Ronaldo w sądzie w Nevadzie,
gdzie tego typu przestępstwa nie ulegają przedawnieniu, jeśli są odpowiednio udokumentowane.
W czwartek
The Wall Street Journal
, poinformował, że nad piłkarzem zbierają się czarne chmury.
Śledczy z Las Vegas chcą pobrać od niego DNA
i porównać je z materiałem dowodowym sprzed lat.
-
Cristiano Ronaldo
zawsze utrzymywał i
powtarza to dzisiaj, że do wydarzeń z 2009 roku doszło za zgodą obu stron. To żadna niespodzianka, że jego DNA tam będzie.
A postępowanie policji to rutynowa procedura - komentuje artykuł The Wall Street Journal jeden z jego prawników, Peter S. Christiansen.