Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk odniosła się do tematu
feminatywów
, który ostatnio zyskuje na popularności w polskiej polityce i mediach.
Słowa takie, jak
"członikini"
,
"prezesa"
czy
"posłanka"
były częścią debaty politycznej od wyborów. Promowane przez lewicowych polityków i media, a zwalczane przez prawicę podzieliły Polaków.
Jak pisze Rada w swoim oświadczeniu,
"Dyskusja o formach żeńskich trwa od ponad stu lat"
. Dalej zaznacza, że "
na początku dwudziestego wieku zwyciężyła tendencja do regularnego tworzenia feminatywów
, ale przez cały czas żywa była także przeciwna tendencja - do zaznaczania żeńskości za pomocą rzeczownika pani poprzedzającego formę męską (pani doktor)".
"Większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw"
, podaje dalej oświadczenie. Tłumaczy, że
zbieżności głoskowe
, na które często narzekają przeciwnicy używania żeńskich form,
nie powinny być bardziej skomplikowane
niż w innych częściach języka. "Trudne zbitki spółgłoskowe, np. w słowie chirurżka, nie muszą przeszkadzać tym, którzy wypowiadają bez oporu słowa zmarszczka".
Rada zaznacza, że
sporu nie da się rozwiązać odwołując się do tradycji
, która pod tym względem jest różnorodna, ani do reguł systemu, a
"Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne"
.
Prawo do stosowania lub niestosowania feminatywów jest więc
sprawą indywidualną
, a językoznawcy mogą je jedynie komentować, a nie tworzyć reguły.
Podsumowując, oświadczenie Rady Języka Polskiego stwierdza, że "
że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich
w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że
mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach"
.