W ubiegły wtorek
strażacy ze Stryszawy
zostali wezwani do pożaru budynku. Na miejscu pojawiła się także policja, która w powietrzu
wyczuła woń marihuany
. Okazało się, że w sąsiednim budynku ktoś zorganizował sobie plantację.
Kiedy policjanci chcieli się do niego dostać, zauważyli uciekającego mężczyznę i pobiegli za nim. Okazało się, że uciekający
33-latek wynajmował posesję
.
Na prośbę funkcjonariuszy mężczyzna otworzył budynek. Okazało się, że w
każdym ze specjalnie wyposażonych pomieszczeń znajdowały się będące w różnej fazie wzrostu
konopie indyjskie oraz specjalistyczna aparatura
.
Wśród nich znalazły się specjalne lampy naświetlające, urządzenia wentylacyjne, nawadniające, a także urządzenia służące do nagrzewania pomieszczeń.
Policjanci z wydziału kryminalnego miejscowej policji zabezpieczyli na miejscu ponad
1500 sztuk konopi indyjskich, 7 dużych worków z zawartością suszu marihuany
, które ważyły ponad
11 kilogramów
oraz całą aparaturę służącą do uprawy.
Oprócz tego policjanci znaleźli też kabel zasilający, dzięki któremu 33-latek
omijał główne przyłącze prądu
, dzięki czemu unikał płacenia rachunku i nie zwracał na siebie uwagi.
- Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży prądu, za co
grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności
oraz dwa zarzuty z ustawy o
przeciwdziałaniu narkomanii
za posiadanie oraz uprawę znacznej ilości środków odurzających - za co grozi
do 10 lat pozbawienia wolności
. Prokuratura i sąd zdecydują teraz o środkach zapobiegawczych wobec podejrzanego - mówi asp. szt. Wojciech Copija, oficer prasowy suskiej policji.