Od połowy lipca w Niemczech trwa kolejny
protest kierowców polskich firm transportowych
z Małopolski, którzy domagają się wypłat zaległych pensji. To głównie obywatele Gruzji, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Turcji i Ukrainy zatrudnieni w spółkach należących do rodziny
Mazurów
IMPERIA, AGMAZ i LUKMAZ. Według najnowszych doniesień trwająca ponad dwa miesiące akcja protestacyjna przekształciła się w strajk głodowy.
Przypomnijmy, że to kolejny protest kierowców pracujących dla Łukasza i Agnieszki Mazur. Na przełomie kwietnia i maja przy wsparciu niemieckich związków zawodowych udało się im wyegzekwować zaległe wynagrodzenia. O sprawie było głośno m.in. za sprawą interwencji Rutkowski Patrol, którą musiała przerwać policja.
Afera dotknęła też syna Mazurów,
youtubera Mazka
, który na swom kanale pokazuje luksusowe samochody, które kolekcjonuje z tatą.
W połowie lipca kierowcy rozpoczęli kolejny protest w okolicach
Gräfenhausen
na autostradzie A5, ponownie mówiąc o zaległych pensjach, opóźnieniach w wypłatach i nieuzasadnionych potrąceniach z pensji.
Jak informuje Deutsche Welle, obecnie na A5 strajkuje około
80 kierowców
. Na miejscu wspierają ich niemieckie i międzynarodowe związki zawodowe, otrzymują też wsparcie z różnych stron świata.
Właściciel zatrudniających kierowców firm nie chce z nimi negocjować i mówi o "szantażu", złożył też skargę do prokuratury. We wtorek 30 z 80 strajkujących rozpoczęło
strajk głodowy
. Jak tłumaczyli w rozmowie z niemieckimi mediami, to ich "ostatnia deska ratunku", bo podczas gdy oni od miesięcy walczą o swoje pensje, ich rodziny w domach "muszą głodować".
Sprawa protestu wzbudza duże zainteresowanie w niemieckich mediach i ponownie zwróciła uwagę na kwestie
zasad wynagradzania kierowców
.
"Kierowcy, którzy często pracują znacznie więcej niż osiem godzin, jeżdżą miesiącami w ciężarówkach i - jeśli w ogóle - otrzymują jedynie minimalne wynagrodzenie w krajach wschodnich. Związki zawodowe od dawna domagają się równej płacy za taką samą pracę w tym samym miejscu" - pisze Der Spiegel cytowany przez Deutsche Welle.
Zwraca się również uwagę na odpowiedzialność niemieckich firm powiązanych z grupą Mazurów.
- Kierowcy ciężarówek utrzymują nasz kraj i naszą gospodarkę w ruchu. Oszukiwanie ich na ciężko zarobionych pensjach jest czymś, czego nie będziemy tolerować. Zdesperowani kierowcy ciężarówek w Graefenhausen potrzebują naszego wsparcia. Apeluję do dużych niemieckich firm, aby wzięły na siebie odpowiedzialność przy wyborze firm transportowych - powiedział
minister pracy Hubertus Heil
, zapowiadając przy okazji audyt w firmach z łańcucha dostaw grupy Mazurów.